Kategorie
Recenzje

Niedzielne koło ratunkowe

Heeej kochany Czytelniku, kochana Czytelniczko!

Look, look, mamy luty! 😁 Przybij piątkę, high five! 🙌 bo przeżyłeś styczeń, który jak co roku – ma się wrażenie – trwa ze trzy miesiące 😅, nie sądzisz? Poklep się z uznaniem po plecach, uśmiechnij się do lustra, kciuk w górę – wiosna coraz bliżej 💃 Nie wiem czy Ty tak masz, ale mnie taka perspektywa naprawdę napawa nadzieją i optymizmem 😊

Słuchaj, dzisiaj będzie recenzja! Chcę Ci opowiedzieć o 🥁🥁🥁 „Niedzielniku B”.

Czo to takiego i z czym to się je?

„Niedzielnik B”, wydany przez Wydawnictwo W Drodze, jest to zbiór komentarzy do czytań ze wszystkich niedziel – tak, dobrze myślicie! – roku B 😁 czyli tego roku liturgicznego, który zaczął się w Adwencie 2020 i potrwa do kolejnego Adwentu.

(Tak na marginesie, wiedzieliście, że mamy taki podział, że w roku A czytamy głównie Ewangelię wg św. Mateusza, w roku B – wg św. Marka, a w roku C – św. Łukasza? Fun fact!)

Autorem tych komentarzy jest nie kto inny jak o.Adam Szustak OP; w zasadzie, refleksje te są spisaną wersją homilii wygłoszonych na YouTube’ie w serii „CNN”.

Możecie się rightfully zastanawiać „po kiego grzyba mi wersja książkowa tego co mogę znaleźć na YT??”.

Wiecie, nie będę się tego argumentować w ten sposób, że większość z nas jest wzrokowcami i że fajnie jest podkreślać ważne dla nas fragmenty – a tego, sorry, filmik na YT nie oferuje.

Skupię się na innych zaletach.

Oto one.

1) Imidż. W sensie: jak to cudo wygląda i funkcjonuje.

„Niedzielnik” ułożony jest w ten sposób, że mamy sekcje dotyczące poszczególnych okresów roku liturgicznego. I najpierw lecimy z Adwentem, BN, Wielkim Postem i Wielkanocą, a potem hurtowo do końca okres zwykły.

CO JEST NIEZMIERNIE WAŻNE:

Każdy komentarz poprzedzony jest czytaniami wyciągniętymi wprost z lekcjonarza. Innymi słowy, nie musisz mieć otwartej aplikacji z czytaniami z dnia, czy też osobno Pisma Świętego z zaznaczonymi fragmentami, do których komentarze sobie wylookasz w „Niedzielniku”. Masz to wszystko od razu w jednym miejscu, podane jak na tacy.

Czy zdajecie sobie sprawę jakie to jest WYGODNE??

Najpierw czytania, potem komentarz.

Co mnie się baaardzo, bardzo podoba: strony z czytaniami są zadrukowane na turkusowo-niebiesko, strony z komentarzami są białe. Na mnie dobrze działa taki wizualny podział.

I w ogóle w warstwie wizualnej „Niedzielnik” zdaje egzamin. To pięknie wydana książka, z jednym dominującym kolorem i kontrastową, pomarańczową zakładką-wstążką.

2) Lampa na cały rok

Podoba mi się, jak o.Adam we wstępie pisze, że zaprasza nas do tego, żeby Pismo Święte było dla nas lampą w kolejnym roku naszego życia. W kolejnym roku naszej drogi do zbawienia.

Jaka jest Twoja historia z czytaniem Pisma Świętego? Moja jest …względnie krótka. Zaczęliśmy regularnie z mężem czytać Pismo Święte od kiedy jesteśmy w Ekipach (Ruch Equipes Notre Dame), czyli od 6 lat. Niesamowite jest dla nas to, że teraz nie wyobrażamy sobie życia bez codziennego spotkania z żywym Bogiem w Jego Słowie. Słowo Boże rzeczywiście stało się dla nas lampą – czytamy je i szukamy wskazówek, szukamy ścieżki w tej całej plątaninie dróg codzienności. Pytamy: co? jak? którędy?

Bez różnicy, czy dopiero przymierzasz się do czytania Pisma Świętego, czy jesteś na początku tej znajomości, czy czytasz je regularnie – „Niedzielnik” jest świetnym przewodnikiem. Nie zawsze potrafimy bezbłędnie odczytać mapę. Czasem instrukcja obsługi jest dla nas zwyczajnie nie zrozumiała. A czasami, jeśli chcemy zmontować szafę bez fachowców, to może zająć nam to i trzy dni.

What I’m saying is, mając komentarze o.Adama, jako wytłumaczenie niedzielnych czytań, szybciej dojdziemy do sedna. Podobają mi się jego spostrzeżenia. Doceniam to jak wraca do niektórych słów w językach oryginalnych. Jego wnioski są nieraz zaskakujące – sama bym na dany fragment w ten sposób nie popatrzyła.

Słowo Boże jest lampą, a trafny komentarz do czytań pomaga dobrze tę lampę ustawić. Tak, żeby nie oślepiała, ale ROZświetlała tę ciemność przed nami.

3) Koło ratunkowe. Szczególnie dla rodziców (ale nie tylko).

WRESZCIE, zaleta koronna, rzec można (chociaż brzmi to dość niefortunnie w dzisiejszych czasach 😅).

„Niedzielnik B” jest fantastycznym kołem ratunkowym dla matek i ojców, którzy idą na Mszę z dziećmi i nie za wiele z niej pamiętają.

Jeśli jesteś rodzicem i Twoje dzieci grzecznie siedzą w ławce, wstają i klękają kiedy trzeba, i odpowiadają co trzeba, to ja Ci się kłaniam w pas 😅. Serio!

Ja jestem w tej grupie rodziców, którzy bardzo by chcieli „coś wynieść” z liturgii słowa – jakieś zdanie z czytań, jakąś wskazówkę z homilii…ale dzieci skutecznie ich przed tym sukcesem powstrzymują 😂

Rodzice stają się wtedy drążkiem do ćwiczeń akrobatycznych. Zatrzymują siłą dzieci, zanim te wejdą na ołtarz. Powstrzymują swój wybuch emocji, gdy słyszą „mamo, chce mi się siku” w czasie przeistoczenia. Uciszają wesołe krzyki swoich pociech, najpierw łagodnie, potem już to „ĆŚŚŚŚŚŚŚŚ!!!!!!!” rodzicielskie jest coraz bardziej zdesperowane… chyba wystarczająco nakreśliłam Wam sytuację 😅

Nie chcę tu pokazać, że rodzice to męczennicy na Mszy 😅 ale prawda jest taka, że nierzadko uwaga jest poświęcona nie tam gdzie by się chciało, jak się idzie na Eucharystię z dziećmi.

I jednym ze sposobów na ratunek w takiej sytuacji, jest takie 15-20 minut z „Niedzielnikiem” przed lub po Mszy.

Ja od adwentu po Mszy tuptam sobie do jakiegoś względnie cichego kącika w mieszkaniu, „Niedzielnik” pod pachę i „nadrabiam” zaległości 😅. Siadam, wzywam Ducha Świętego i czytam najpierw czytania, potem komentarz o.Adama. Bardzo mi to pomaga!

Może i wyszłam z Mszy nie wiedząc o czym była liturgia Słowa, ale dzięki tej pozycji Wydawnictwa W Drodze, czuję, że nadrabiam i że w domowym zaciszu spędzam takie „quality time” z Jezusem. Drodzy rodzice, polecam, spróbujcie!

I ostatnie słowo ode mnie: słuchacie, niedługo zacznie się Wielki Post – może to dobra pora, żeby pomyśleć o tym, w jaki sposób chcecie go spędzić? Nie ograniczajcie się „tylko” do niejedzenia słodyczy 😉 Warto zaplanować jak zbliżę się w tym czasie do Pana Boga – a spotykanie Go w Jego Słowie, czytanym ze zrozumieniem i wytłumaczeniem, to autentyczna gwarancja „quality time”.

Ściskam Was ciepło!

B.

Kategorie
Recenzje

„Teologia dla początkujących” – czy wiesz w co wierzysz?

Drodzy Moi!!!!!!

Witajcie w Nowym Roku! 🥳🥳🥳

Jak się macie? Cali i zdrowi?

Normalnie, nie wiem jak Wy, ale ja się autentycznie czuję jak niedźwiedź wybudzający się ze snu zimowego 😜 🐻 Oj, ciężko wrócić do regularnego rytmu i porannego wstawania…ale to pewnie większości z nas 😉

Wiecie co! Ruszamy w ten na pewno wspaniały Nowy Rok z recenzją!

Powiem Wam tak: nie wiem co było/jest dla mnie cięższe: przestawienie się na znowu poranne wstawanie czy przeczytanie tej książki do końca 😂 ale, ale! Przeczytałam i są owoce!

Zacznijmy od początku.

Jak tylko zobaczyłam reklamę „Teologii dla początkujących” Franka J. Sheeda na profilu wydawnictwa W Drodze wiedziałam, że bardzobardzobardzo chcę tę książkę przeczytać.

Myślałam sobie „Ojacie! Teologia dla początkujących!” to coś w sam raz dla mnie!

Bo, mimo mojego „wykształcenia” oazowego i duszpastersko-studenckiego, uznaję z pokorą, że jakimś ogromniastym specem od teologii nie jestem – no halo – i że ja chętnie, bardzo chętnie się dokształcę.

Otwieram i czytam początek, no i myślę sobie: rewelacja! o.Janusz Pyda OP w swoim wstępie tak fantastycznie pisał o poznaniu Pana Boga rozumem. ROZUMEM! 🧐 Czaicie? Wooow, no, to przecież coś pięknego, też tak chcę! Ja też chcę poznać lepiej Pana Boga rozumem.

No to lecę rozentuzjazmowana dalej… i już w drugim rozdziale zrozumiałam.

Zrozumiałam, że to totalnie nie moja liga. NIE. MOJA. LIGA.

Ugh! Już Wam mówię co i jak.

Książka Franka J. SheedaTeologia dla początkujących” przedstawia podstawowe dogmaty wiary katolickiej. Tłumaczy je w taki sposób, żeby osoby wierzące rozumiały w co wierzą, a niewierzące rozumiały co odrzucają. Bardzo podoba mi się ten cel i w ogóle ta postawa/idea/umiejętność, skądinąd mogłoby się wydawać OCZYWISTA, żeby umieć wytłumaczyć dogmaty, w które wierzę.

Sheed przeprowadza nas przez pojęcia i rzeczywistości związane z naszą wiarą i odpowiada na pytania: czym jest duch? Czym jest dusza? Kim jest Trójca Święta?

(W moim odczuciu nie-sa-mo-wi-cie mocny akcent kładzie Sheed właśnie na dogmat o Trójcy Świętej. To jego konik).

Inne pytania, na które znajdziemy w książce odpowiedzi to: po co Bóg stworzył świat? Dlaczego potrzebne było odkupienie? Co to jest łaska uświęcająca? Jak zmieni się nasza relacja z Bogiem w niebie? Czym są sakramenty?

Patrząc na to wszystko z lotu ptaka, to są podstawy, ABSOLUTNE podstawy, które trzeba opanować, żeby po prostu być bardziej świadomym katolikiem. Bo zgadzam się z autorem, że nie możemy prawdziwie kochać kogoś kogo słabo znamy. Prawda?

No i dobra, no to próbuję poznać i zrozumieć.

I są momenty kiedy naprawdę wątpię w siebie.

Bo mimo że książka Sheeda ma rewelacyjny cel i świetną strukturę: wychodzimy od ducha, żeby lepiej zrozumieć kim jest Bóg, potem przechodzimy przez Trójcę Świętą. Dalej mamy człowieka – czyli świat materii, można by rzec. Potem grzech, odkupienie, Kościół, sakramenty, rzeczy przyszłe. Czyli struktura jak ta lala, wszystko ma ręce i nogi, jest logiczne i naprawdę drobiazgowo wytłumaczone… to poległam na języku.

Ugh! Niektóre zdania czytałam po trzy razy i NIE BYŁAM przekonana, żeby iść dalej 😅 Dużo podkreślałam, dawałam wykrzykniki przy ważnych fragmentach, a potem trafiały się takie gagatki, że musiałam dać odpocząć mojemu przegrzanemu mózgowi 😅 Podam przykład:

„Bóg jednak jest duchem, a duch nie zajmuje miejsca w przestrzeni. Tylko ciało potrzebuje przestrzeni. A jednak mówimy, że Bóg jest wszędzie. Jak może być wszędzie, jeśli w ogóle nie znajduje się w przestrzeni? Przyjrzyjmy się temu uważniej. Wszędzie to znaczy tam, gdzie jest wszystko. Zdanie, że Bóg jest wszędzie, znaczy, że Bóg jest we wszystkim. Byt duchowy jednak nie znajduje się w bycie materialnym tak jak woda w szklance. Musimy więc poszukać innego znaczenia słowa „w”.”

Innego znaczenia słowa „w”? Serio??? 🤯🤯🤯

Albo:

„I znowu wewnątrz natury boskiej Duch Święty jest Miłością., wyrazem miłości Ojca i Syna. Uświęcenie i łaska są darami, a dary są dziełem miłości: są przypisane Duchowi Świętemu. Łaska jest stworzonym darem miłości; Duch Święty jest niestworzonym darem miłości”.

Again, moja reakcja jest taka: 🤯🤯🤯

O mamo, czemu nie mogę tego skumać?

Co więcej, przyznaję się bez bicia, że jak kończyłam jakiś rozdział, to nieraz miałam taką myśl, że przeczytałam cały, zrozumiałam połowę, ale jeśli miałabym Ci coś, dobry człowieku, wytłumaczyć, to no chance. Nie umiem.

Zastanawiałam się nie raz, nie dwa, nie trzy, co jest z moim mózgiem nie tak.

A Z DRUGIEJ STRONY…tak sobie kminię.

Taka św. Bernadetta…założę się, że nie potrafiłaby wytłumaczyć dogmatu o Trójcy Świętej – tak jak Sheed by sobie tego życzył.

Inni święci. Św. Faustyna? Nie wiem, strzelam: Św. Dominik Savio? Święci Zelia i Ludwik Martin? Św. Kazimierz?

Jeśli moje przypuszczenia są słuszne i nie wszyscy święci potrafili wyłożyć dogmaty wiary, ale żyli według Ewangelii i kochali Boga z całych sił…to może nie jest to absolutnie koniecznie, żebym JA musiała?

A z TRZECIEJ strony…tak sobie myślę (po konsultacjach z mężem, który też czytał Sheeda, i który potwierdza tę trzecią stronę 😉), że pewnie nie wszyscy święci mieli dostęp do takiej teologii. A skoro JA mam…to nieskorzystanie ze źródeł byłoby świadomym wybraniem ignorancji. Bez sensu. Bez sensu, nie chcę tak.

Tak więc Frank J. Sheed ma rację i słuszność, że żeby kochać trzeba poznać. I widzę, że w moim przypadku potrzebna jest nie „Teologia dla początkujących”, ale jakaś „Teologia dla dummies”.

(Btw, słyszał ktoś, coś?)

Drodzy Czytelnicy, którym zależy na tym, żeby poznać Pana Boga rozumem i umieć wytłumaczyć sobie i innym w co wierzymy. Być może należycie do przepastnego grona odbiorców, którzy tę książkę łykną. Chapeau bas dla Was! Warto po nią sięgnąć, bo pięknie wykłada i tłumaczy naszą wiarę. Jeśli natomiast przeczuwacie, że może stanowić ona dla Was twardy orzech do zgryzienia albo obowiązkowe zajęcia z filozofii na studiach były dla Was zmorą 🙊, to podzielę się z Wami kilkoma myślami:

  1. Nie czytajcie tej książki do poduszki. Jest wysoce prawdopodobne, że zaśniecie po pierwszym przeczytanym zdaniu.
  2. Nie czytajcie tej książki w fotelu-killerze, po całym dniu pracy, umęczeni po kładzeniu dzieci spać. Jest wysoce prawdopodobne, że zaśniecie po pierwszym przeczytanym zdaniu.
  3. Mnie się  dobrze czytało tę książkę…w tramwaju. Jasno, „nieśpiąco”, przede mną ekscytujący dzień w pracy…to był dobry moment dla mnie na taką lekturę.
  4. Dobrze mnie się też czytało ją…na głos. Serio, rozumiałam o wiele więcej.
  5. Lepiej mi się czytało od ósmego rozdziału, który jest o naturze człowieka – tak więc jak już ktoś z Was przebrnie przez Trójcę Świętą, to z mojej bardzo subiektywnej perspektywy, potem będzie ciut lepiej. A jak dojdziecie do Kościoła, to będzie jeszcze lżej. Tak więc uzbrójcie się w optymizm i cierpliwość 😊!

Jaki jest owoc mojego czytania „Teologii dla początkujących” Franka J. Sheeda?

Czuję, że autor zaszczepił we mnie taką chęć i determinację, żeby zrozumieć lepiej dogmaty mojej wiary. Bardzo, bardzo chciałabym je umieć wytłumaczyć. Nie zasłaniać się zdaniem „to jest tajemnica wiary i zrozumiem to po śmierci”. To jest prawda, ale już tutaj na ziemi mogę (powinnam!) wiedzieć więcej. Cieszę się, że tę książkę mam, bo na pewno do niej wrócę. A na ten moment – w sumie, na ten ROK – mam cel poszukać i przeczytać coś, co będzie napisane dla …dummies 🙃

A może czytaliście coś o podobnej tematyce? Podzielcie się tytułami w komentarzach! 😉

Kategorie
Gift Guide'y

Gift Guide na Dzień Chłopaka

Hej hej heeeej, moi mili czytelnicy! 😄

Jak Wam weekend minął? Wykorzystaliście jakoś fajnie czas mimo tego, że tak nagle szaro-buro się zrobiło?

Powiem Wam, że u nas mimo pogody pod psem, ten weekend to była petarda. TAKIE spotkania, TAKIE działanie Pana Boga, że hej. Ale kiedyś o tym napiszę osobnego posta, w stylu „dlaczego warto należeć do wspólnoty”, czy coś w ten deseń 😉. Brace yourselves.

A dzisiaj, słuchajcie, już Wam spieszę z pomocą, bo okazuje się, że zbliża się wielkimi krokami Dzień Chłopaka! 😁

Przyznam się szczerze, że co roku, to święto mnie zaskakuje 😂 Nie wiem o co kaman i nie chcę, broń Boże, jakoś marginalizować tego wyjątkowego dnia, ale kurka wodna, jakoś zawsze orientuję się na ostatnią chwilę, że panowie zaraz będą mieć swoje święto (a ja z ręką w nocniku – nieprzygotowana 🤦‍♀️), a o Dniu Kobiet zawsze pamiętam. Czy Wy, drogie Panie, też tak macie?

Anyways! Mam nadzieję, że Wy już macie przygotowany i zakitrany upominek dla chłopaka/narzeczonego/męża/brata/kolegów z pracy/etc. ALE GDYBY NIE 😁 to czytajcie dalej i looknijcie jakie propozycje można znaleźć w (nie tylko katolickich) internetach.

10 propozycji na prezent dla wierzącego chłopaka

1) Koszulka dla informatyka „Dziwne…u mnie działa” – wiecie co, sorry, może to jakiś totalny suchar, ale tak. mnie. to. rozśmiesza. 😂😂😂 ilekroć widzę podobny mem w internecie. No. To dla kolegów z IT, którzy mają dystans do siebie 😉.

2) Antystresowa piłeczka „Po co się niepokoić” – z sentencją św. Brata Alberta. Świetny drobiazg dla wszystkich tych, których ścigają dedlajny, którzy budują dom, albo wychowują dzieci 😂.

3) Wesołe skarpetki „Piłka Nożna” – jestem jakoś tak wewnętrznie przekonana, że oglądnie meczów w takich skarpetkach to zupełnie inne doświadczenie życiowe. I że drużyna, której kibicujemy ma zwiększone szanse na zwycięstwo.

4) Czekoladowy pad do gier – I mean, tylko popatrzcie. Wygląda przepysznie! Można wziąć gryza w nagrodę za przejście kolejnego levelu „Wiedźmina”.

5) Książka Jacka Pulikowskiego „4 funkcje mężczyzny” – barrrrdzo zaciekawiło mnie to, że książka jest o powołaniu mężczyzny do ojcowania! Czyli niekoniecznie tylko do ojcostwa w rodzinie, ale też do takiego ojcowania w wymiarze społecznym! I to oparte na nauczania JPII. Rewelka.

6) Zdrapka dla mężczyzn „Jonasz” – o mamoooo, lubię takie rzeczy😊. Zdrapka powstała na podstawie ksiażki o.Adama Szustaka OP „Projekt Jonasz – czym jest siła meżczyzny” i jest 30-dniowym wyzwaniem dla facetów – za każdą zdrapką kryje się dla nich zadanie specjalne. Bomba!

7) Holy Cow – krówki z memami Dayenu – czyli coś słodkiego z zabawnym środkiem. Może mam akurat taki dzień (w sensie, dobry humor 😂), ale gdybym to ja zobaczyła na swoim papierku od krówki „Mojżesz wszystko”, to bym się zakrztusiła ze śmiechu 😂.

8) Obieżyświat – czapka zimowa – nie ma się co śmiać, zima na pewno w tym roku zaskoczy i kierowców, i drogowców, i obieżyświatów też! 😂 A jeśli odbiorca prezentu lubi podróże i bycie nieprzeziębionym (żeby podróżować, obviously), to doceni!

9) Krzesiwo – „Krzysiuuu, jaki drobiazg na Dzień Chłopaka można by kupić komuś, kto lubi chodzić po górach?”. Odpowiedź na załączonym obrazku, pod numerem 9 😉. (Widziałam filmik na YT – nawet podstawówkowicz umie z tego korzystać i ognisko rozpalić! Jestem pod wrażeniem!).

10) Kubek z równaniami Maxwella – najśmieszniejsze jest to, że kubek ten można kupić w sklepie „świeckim” – a przyjrzyjcie się całemu napisowi! Moim zdaniem, to TAKI miły boski akcent dla wierzącego kolegi-ścisłowca!

Moi Drodzy Czytelnicy, to tyle z propozycji prezentowych. Napiszcie w komentarzach jakie inne pomysły macie, chętnie poczytam 😊. I udostępniajcie post innym, którzy potrzebują inspiracji!

Kategorie
Rozkminy

Wakacyjny niezbędnik katolika

Hej Mój Drogi, Moja Droga! 😊

Jak to się dzieje, że mamy już drugą połowę lipca 😱??? Zauważyłeś/zauważyłaś? Szok!

Wakacje lub urlopy już poplanowane?

U nas prawie 😅 Mamy ustalony termin i obrany kierunek, ale jeszcze szukamy noclegów. Wiesz, widziałam jakiś czas temu na Insta takie zdjęcie jednej z mam, której konto followuję, z napisem „Rodzice tak naprawdę nie jadą na wakacje. Po prostu zajmują się swoimi dziećmi w innym mieście”. Couldn’t agree more. U nas tak to właśnie będzie wyglądało 😜

Czas wakacji to czas odpoczynku od wielu rzeczy i – jak, podejrzewam, większość z nas wie, chociaż może nie od razu się przyzna – bywa i tak, że to czas odpoczynku od modlitwy. A nie o to chodzi!

W wakacje trudniej o samodyscyplinę, oporniej nam idzie z codziennymi nawykami, a czasem rutyna w ogóle jest całkiem zrujnowana. Apeluję ja do Was, mili Czytelnicy: nie dopuśćmy do tego, żeby w czasie urlopu zaniedbać relację z Panem Bogiem.

Proponuję spakować do walizki/plecaka kilka rzeczy, które nie zajmują dużo miejsca(!), a pomogą nam tej relacji nie zaniedbać, a nawet ją wzmocnią!

Wakacyjny niezbędnik katolika – 8 rzeczy, które warto spakować na wakacje

1) Różaniec

Słuchajcie, wiem, że może nie wszyscy z Was modlą się codziennie na różańcu. Ale zwizualizujcie sobie którąś z tych scen: wędrujecie po górach, leżycie na plaży słuchając szumu fal, przechadzacie się ulicami jakiegoś pięknego miasta… no i CZEMU by w takiej sytuacji nie wziąć do ręki różańca i nie odmówić choćby dziesiątki? A jeśli wybije godzina 15:00, to może choćby dziesiątkę koronki do Miłosierdzia Bożego? Moim zdaniem, to taki piękny akcent w ciągu dnia!

Moja rada: jeśli macie tendencję do gubienia rzeczy, to think twice czy chcecie na wakacje zabierać ze sobą ten różaniec od Waszej prababci, ten przywieziony z Jerozolimy czy jakiś inny o dużej wartości sentymentalnej. Jasne, to tylko przedmiot, ale po co macie się smucić. Ja ostatnio zgubiłam 2 różańce 😑 i zanim zamówię sobie taki z akwamarynu, który mi się marzy, kupiłam sobie całkiem miły dla oka różaniec za 5 zł. I pojedzie ze mną na urlop. High five!

2) Pismo Święte małych rozmiarów lub aplikacja z Biblią

Bardzo Was zachęcam do codziennego czytania choćby krótkiego fragmentu z Pisma Świętego. Do plecaka lub walizki możecie spakować np. małych rozmiarów Nowy Testament z Edycji Świętego Pawła – ma 10,5 x 15,5 cm, więc jest naprawdę niewielki, a ma cenne komentarze do każdego fragmentu!

Alternatywnie oczywiście zawsze możecie mieć pod ręką aplikację Modlitwa w drodze lub Pismo Święte. Pod warunkiem, że tam gdzie jesteście, macie zasięg 😉

3) Lektura duchowa

Moi mili. Kiedy pierwszy raz korzystałam z rachunku sumienia oo.kapucynów z Kielc (do tej pory mój ulubiony rachunek sumienia) natrafiłam na refleksję, która otworzyła mi oczy: „Nie starałem się o pogłębienie swojej wiedzy religijnej przez słuchanie kazań, czytanie Pisma Św., książek religijnych itp.”. Dominikanie też piszą w rachunku sumienia dla dorosłych „Czy wzbogacasz swoją modlitwę poprzez lekturę Pisma Świętego, tekstów doświadczonych w modlitwie świętych i pisarzy religijnych?

Zonk!

Nie chcę powiedzieć, że ktoś kto NIE czyta książek, które wspomagają wzrost duchowy, ma grzech śmiertelny (aż tak się na tym nie znam), ale to nie przypadek, że o lekturach duchowych jest mowa w kontekście modlitwy osobistej. Może urlop/wakacje to dobry czas, żeby po jakąś lekturę sięgnąć?

Polecę Wam tu 3:

Pierwsza: „Sto listów o modlitwie” – krótkie rozdziały, czyta się świetnie, dużo mądrości i genialna intuicja księdza Caffarela w kontekście modlitwy)

Druga: „Zuchwała Księga Świętych” – pisałam recenzję tej książki; krótko mówiąc: jest rewelacyjna. Fantastyczne spojrzenie na święte kobiety + ma materiały do pracy/przemyśleń!

Trzecia: „Wielka ryba” – książka o odkrywaniu kształtu własnej duszy, pomaga uzmysłowić sobie jakie plany i talenty wszczepił w nas Pan Bóg. Książka plus notatnik z zadaniami!

4) UTM czyli Urlopowy Tracker Modlitewny

A jak! 😊 Zapraszam do pobrania, wydrukowania i zabrania ze sobą takiej pomocy wizualnej do śledzenia tego, jak nam idzie modlitwa i czytanie Pisma Świętego (a raczej jak nam idzie ich REGULARNOŚĆ) w czasie wakacji. Looknijcie sobie do tego wpisu, żeby poczytać cuś więcej na ten temat. A jak jeszcze strzelicie fotę tego trackera, udostępnicie na social mediach i oznaczycie mnie (benia_franek na Insta i Bernadetta Franek na fb), to będzie mi mega miło.

5) Słuchawki + powerbank

Do tej pory było analogowo, ale przecież cyfrowo też jako chrześcijanie funkcjonujemy! 😊

Poza sytuacjami kiedy wybieracie się na rekolekcje w ciszy albo celowo i świadomie chcecie odłączyć się od wszelkich urządzeń cyfrowych, warto wziąć ze sobą słuchawki na wakacje.

Pomyślcie sobie: raz, że można posłuchać jakiegoś dobrego audiobooka (ja np. mam ogrrromną chrapkę na „Koniec wymówek!” – audiobook ks.Dziewieckiego o ciele i sporcie. Ha! Może wreszcie ruszę cztery litery 🙈), dwa: można posłuchać refleksji/komentarzy do Słowa Bożego, trzy: można posłuchać muzyki chrześcijańskiej. Dobre powody? No raczej.

A powerbank to wiadomo, jak okaże się, że prądu lub gniazdka braknie, to takie małe urządzonko potrafi zwyczajnie pomóc. Że już nie wspomnę o sytuacjach niebezpiecznych, w których trzeba dzwonić na numer alarmowy, a tu bateria słaba. 😱 Oby takich nie było! Ale wiecie, ja to z gatunku tych, którzy biorą „na wszelki wypadek”.

6) Spowiedź!

Oczywiście mam na myśli, że warto taką spowiedź ODBYĆ przed wyjazdem, albo zaplanować na „w trakcie wyjazdu”. Ostatnio słuchałam na YT Wodza (o.Tomasza Nowaka OP), który opowiadał, że Pan Bóg w sakramencie spowiedzi nie tylko odpuszcza nam grzechy, ale też wylewa na nas łaskę. Jest tu ktoś kto NIE CHCE darmowej łaski? Hę?

Podsyłam Wam od razu linki do dwóch rachunków sumienia, o których już tu wspominałam:

rachunek sumienia dla dorosłych – Kapucyni Kiecle (ja aktualnie od kilku lat korzystam),

rachunek sumienia dla dorosłych – Dominikanie (przez wiele lat korzystałam i bardzo sobie ceniłam)

7) Outfit na Mszę Świętą

Warto! Wziąć! Pewnie koszula lub sukienka wygniecie się w walizce/plecaku, ale musiałbyś/musiałabyś mieć naprawdę wielkiego pecha, żeby hotel/pensjonat/rodzina, u której będziesz nie miała żelazka do pożyczenia. Kaman, ubierz się ładnie dla Jezusa. Poczuj się odświętnie w Dzień Święty.

8) Playlista z muzyką chrześcijańską

Ha!

Raz, że dosłuchania, ale też do śpiewania!

Moi mili. Ja np. uwielbiam śpiewać w aucie. I żeby wychwalać Pana Boga śpiewem nie trzeba być drugą Whitney Houston. Jestem przekonana, że Jemu podobają się nasze mniej lub bardziej udane występy solowe lub w zespole (np.rodzinnym 😉), jeśli są szczere i prosto z serca.

Tak więc, jeśli wybieracie się gdziekolwiek na wakacje autem, odpalcie sobie ulubiony zespół chrześcijański i śpiewajcie razem z nimi! Jeśli pomaga Ci to w modlitwie, włącz sobie muzykę uwielbieniową, albo kanony z Taize. Zachęcam Cię, żebyś słuchał(a) i śpiewał(a).

Pomogę Ci w tym trochę 😉

Tutaj na dole znajdziesz link do playlisty na YouTube’ie z Muzyką Chrześcijańską do Śpiewania w Aucie. Możesz oczywiście śpiewać też w pociągu, samolocie i blablacarze (to dopiero ewangelizacja!). Możesz też jej tylko słuchać i śpiewać w sobie w środku.

Chrześcijańska Playlista do Śpiewania w Aucie

Co więcej, możesz też ją ze mną współtworzyć.

Jeśli znasz jakąś piosenkę, która świetnie by się nadawała do tej playlisty koniecznie daj mi znać 😊 Napisz jej tytuł lub wrzuć do niej linka w komentarzach do tego posta lub w komentarzach do playlisty na YouTube’ie.

Nie obiecuję, że będę do niej wrzucać wszystko jak leci – będę starała się ją utrzymać spójną. Ale pisz, pisz i dawaj znać – ja też chętnie poznam nowych dla mnie artystów i zespoły chrześcijańskie.

No to Mój Drogi, Moja Droga, jesteś już dobrze wyposażony/wyposażona na wakacje 😉 pod kątem przeżywania ich z Panem Bogiem.

A może dopisał(a)byś coś do tej listy wakacyjnej? Daj znać w komentarzu!

Kategorie
Gift Guide'y

Gift Guide Ślubny 2020

Cześć i czołem miły gościu!

Dobrze Cię tu widzieć 😊 !

Jak Twoje plany urlopowe? A może jesteś już po? A może urlop planujesz na bardziej hipsterski czas (np. na zimę, bo lecisz do Australii, żeby złapać znowu lato? Ha! To dopiero by było… 🥰! )?

A może, jak niektórzy z moich znajomych, w te wakacje będziesz gościem na ślubie?

No właśnie! „W związku z zaistniałą sytuacją” niektórzy musieli śluby poprzesuwać (och, ten stres 😓, nie zazdroszczę!), niektórzy grzecznie podziękowali za zaproszenie, ale z tego co słyszę tu i ówdzie już śluby i wesela z udziałem większej ilości gości znowu się odbywają.

No i może, gościu ślubny drogi, zastanawiasz się co by tu nowożeńcom w takim ważnym dla nich dniu sprezentować, hę?

Ha! Wyobraź sobie, że mam dla Ciebie parę podpowiedzi. 😎

Specjalnie dla Ciebie zebrałam 10 pomysłów na prezent dla wierzących nowożeńców. Znajdziesz tu coś dla ciała i coś dla ducha. Niektóre z nich tak mi się podobają, że zastanawiam się na poważnie czy by nie kupić ich dla nas 😅 (chociaż nowożeńcami byliśmy 9 lat temu! Ano, właśnie! Ta lista może równie dobrze Ci się przydać jeśli planujesz kupić prezent z okazji ROCZNICY ślubu. Ha! Nailed it! 😎)!

Jedziemy!

10 propozycji na prezent dla wierzących nowożeńców

(lub starożeńców):

1) Pościel z cytatem z Pieśni nad Pieśniami – genialna sprawa. Miły dla oka, minimalistyczny dizajn. No i nawiązanie do PnP mnie totalnie ujęło. (Od mojego tajnego źródła wiem, że pościel będzie dostępna w sklepie w sierpniu 👍).

2) Plakat spersonalizowany z ważnymi datami+miejscami – aaa normalnie, zachwyciłam się! Na stronie jest przykład z fragmentami map, ale można załadować jakiekolwiek zdjęcie. Nooo i te napisy „pierwsze spotkanie”, „oświadczyny”…ach, ach, już sobie wyobrażam takie cuś wiszące u mnie na ścianie i podoba mi się ta wizja 😊

3) Małżeńska gra – moi drodzy, żarty na bok! Ta gra przypomina małżonkom o co chodzi w komunikacji, a – wierzcie mi – prędzej czy później się o tym zapomina. A w małżeństwie gadasz albo giniesz. Podoba mi się też to zdanie z opisu: „W grze nie ma przegranych, można jedynie wygrać lepszą relację.”

4) Komplet leżaków – RE-WE-LACJA. Ja jestem fanką leżaków i tego błogostanu, który następuje jak już się wygodnie w takim leżaku umoszczę 😊❤ Jak dla mnie, taki prezent zachęca do letniego (czasem potrzebnego) leniuchowania i relaksu we dwoje. Super sprawa!

5) Bransoletki z dziesiątką różańca – komplet dla Niej i dla Niego. Subtelne, świetnie się wpasują na nadgarstku obok biznesowego zegarka albo wśród innych bransoletek. No i przede wszystkim niech się nowożeńcy modlą razem!

6) „Akrobatyka małżeńska” – książka lub ebook o.Adama Szustaka OP. Must-have. O.Adam w tym cyklu konferencji przedstawia małżeństwo jako najprostszą rzecz na świecie (totalnie się nie zgadzam), oczywiście pod pewnymi warunkami (no właśnie). Posługując się historiami/sytuacjami z Biblii wyjaśnia co, według Pisma Świętego, jest małżeństwu do szczęścia potrzebne, np. jakie postawy nam się przydadzą w tej codziennej relacyjnej akrobatyce, jakie role Pan Bóg przewidział dla mężczyzny i kobiety – okraszając to, oczywiście, humorem opartym na wytykaniu nam 😉 naszych ludzkich słabości.

7) Personalizowana deska do serów – coś dla ciała! Słuchajcie, może Wam to się wydawać takie „eee…nie”, ALE pomyślcie sobie: wieczór we dwójkę, wino, jakiś dobry film i sery/przekąski zaserwowane na takiej właśnie desce z imionami i datą ślubu…po 3, 5, 10 latach po ślubie. Jestem dziwnie przekonana, że niejednemu małżonkowi się łezka wzruszenia w oku zakręci. No i niech sprzyja domowym randkom!

8) Album „50 pierwszych rocznic”. Ja się, moi Drodzy, zastanawiam nad taką rzeczą: CZEMU my tego jeszcze nie mamy??? O mamo! Jaki cudowny pomysł! Pięknie wydany album nie tylko na zdjęcia, ale też na ważne myśli! Np. „Najpiękniejsze wspomnienia”, „Plany na kolejny rok”… I autorzy zachęcają, jeśli kupi/dostanie się taki album na którąś rocznicę ślubu, to żeby wrócić do tych wcześniejszych (stron i rocznic) i uzupełnić. Już sobie wyobrażam to wyszukiwanie zdjęć z tego okresu, gdzie wtedy byliśmy, co wtedy mieliśmy w głowach 😅 Coś świetnego!

9) Książka „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” Johna Graya. Wiecie co, może dla Was to jakaś tam wyświechtana fraza, ale my z mężem mieliśmy swego czasu tradycję kupowania tej książki nowożeńcom. Bo NAM bardzo pomogła. Zrozumieć siebie. Swoje (już nie takie absurdalne) zachowania. Pamiętam, że dla mnie była ona MEGA odkrywcza. Ta pozycja, to, moim zdaniem, MUST READ – KAŻDEGO małżeństwa. Kto jeszcze nie ma – kupić koniecznie i przeczytać!

10) Personalizowana wycieraczka. No po prostu coś uroczego. Nie wiem czy na Was, panowie, robi to takie wrażenie, ale dla większości kobiet, po pierwsze, zmiana nazwiska, a po drugie myślenie i MÓWIENIE o związku jako o „Państwu Kowalskich” czy „Państwu Nowakach” to jest niesamowite uczucie. A jak jeszcze wprowadzacie się do własnego mieszkania…to taka wycieraczka to istna wisienka na torcie 🍒

Kochani, a jakie prezenty Wy polecacie? Może dostaliście na swój ślub jakiś prezent, który możecie polecić innym? Dawajcie znać w komentarzach! 😊

Kategorie
Recenzje

Badass Book of Saints

Cześć! 😊

Na początek zapytam Cię oczywiście tradycyjnie i jak najbardziej szczerze: co u Ciebie? Jak się miewasz? Czy o siebie odpowiednio dbasz? A jak Twoi bliscy? Będę zaszczycona, jeśli skrobniesz coś w komentarzu.

Jednocześnie, daję Ci znać, że moja ekscytacja sięga przynajmniej sufitu w kamienicy, bo dzisiaj chcę opowiedzieć Ci o książce Marii Morera Johnson „Zuchwała księga świętych. O odważnych kobietach, które pokazały mi jak żyć”.

Kochani czytelnicy, może powiem od razu bez owijania w bawełnę, że jestem zachwycona tą książką. I ogromnie wdzięczna wydawnictwu W drodze, że zdecydowało się ją wydać. I za okładkę, która w moim odczuciu jest taka, jaka powinna być (przy takim tytule) – mocna, zdecydowana, kobieca, silna, niechowająca się po krzakach. Zaryzykuję stwierdzenie, że ta książka może BARDZO mocno wpłynąć na Twoje życie duchowe. Na moje właśnie wpłynęła.

Tak więc, sorry, Gregory, będę teraz piać z zachwytu nad tą książką. Od razu mówię, że zachwyt nie jest sponsorowany, za to jest szczery i autentyczny. Ale żeby recenzja nie miała kilkunastu stron, opowiem o 3 rzeczach, które mnie się w tej książce strrrrrasznie spodobały.

1) Sama autorka.

Znacie Marię Morera Johnson? Ja przyznaję się, że widocznie jeszcze mam dosyć dużo tego naszego katolickiego who’s who do nadrobienia, bo ja o niej nie słyszałam, CHOCIAŻ jak zobaczyłam jej zdjęcie, mam wrażenie, że gdzieś tam w internetach wcześniej mi mignęło. Amerykanka kubańskiego pochodzenia, KATOLICZKA (co NIE JEST typowe dla mieszkańca USA, sami przyznajcie, CHOCIAŻ, jak mnie mój mąż oświecił, Stany są na czwartym miejscu wśród krajów o największej liczbie katolików 😳. Wiedzieliście o tym? Tak, to po części zasługa imigrantów no i po prostu tego, że to ogromny kraj, z ogromną liczbą ludności, ALE to nie zmienia faktu: 4. miejsce. na. świecie!), BLOGERKA (ha! 😁), wykładowczyni literatury w college’u, fanka książek sci-fi i opowieści o superbohaterach (w tym momencie zdobyła moje serce) i – o mamo! – prowadząca program Catholic Weekend i współorganizatorka The Catholic New Media Conference.

Ludzie drodzy.

Wystarczyło, że przeczytałam czym ta babka się zajmuje i już ją uwielbiałam.

I co ona sama pisze o tym dlaczego w ogóle ta książka powstała, patrzcie:

„Jako młoda kobieta żyłam w błędnym przekonaniu, że podążanie drogą świętości oznacza nudne życie wypełnione długimi okresami kontemplacji i ciszy. Tęskniłam za znalezieniem przykładów do naśladowania, które by odzwierciedlały moje podejście do życia – święte głośno się zaśmiewające, o ostrym języku często wpędzającym je w kłopoty, kobiety nielękające się bycia sobą i wyrażenia tego, co myślą, nawet jeśli to miałoby zburzyć porządek rzeczy.

Mówiąc krótko, tęskniłam za znalezieniem zuchwałych [badass] kobiet żyjących prawdziwą świętością. Kobiet, z którymi być może miałabym choć trochę wspólnego.”

O mamooo! You and me both, sister!

Jak piszę to na klawiaturze laptopa, to moje ręce trzęsą się z emocji: JA TEŻ TAK MAM!

Ja też napatrzyłam się na wizerunki świętych w powiewających szatach (w 99% habitach), z oczami wzniesionymi do nieba, rękami w geście modlitwy lub innym (bliżej nieokreślonym) i zastanawiałam się: gdzie… ja… w tym? Jak taka świętość ma się do mojego życia? Czy to, że chciałabym wieść życie pełne akcji i energii…jakoś…wyklucza mnie na wstępie z tego grona?

Ha!

Niezmiernie się cieszę, że nie tylko ja szukam innego wzoru świętości. I nie chodzi mi o idee, a o zwykłe, codzienne życie. Zwykłe, codzienne czynności. Może zabrzmi to absurdalnie, ale już po przeczytaniu bio i fragmentu wprowadzenia czułam, że mam w tej kobiecie, Marii Morera Johnson (tutaj w skrócie MMJ 😉) bratnią duszę.

2) Panteon świętych

No i co, czy te święte przedstawione przez MMJ rzeczywiście są takie badass?

Wiecie, przeczuwałam, że znajdę tu wojowniczą św. Joannę d’Arc, upartą św. Katarzynę ze Sieny i niedoścignioną i niezrozumiałą dla mnie św. Joannę Berettę Molla. Ale, obviously, okazuje się, że tych przebojowych świętych jest więcej i co ciekawe: MMJ paruje je pod względem omawianej CNOTY z kobietami, które świętymi nie są: albo „jeszcze”, albo „nie są i nigdy nie będą”. Nie chcę Wam zdradzać szczegółów, ale jest tu znana aktorka, znana fotografka, kobieta-szpieg – normalnie cały wachlarz. Dzięki autorce poznałam święte, które w ten czy inny sposób były twardzielkami. Były odważne. Nietuzinkowe. To jak żyły, to co robiły, to nie była tylko modlitwa i kontemplacja (chociaż oczywiście, że było jej dużo!).

I – co mnie osobiście bardzo, BARDZO zaskoczyło, ucieszyło, zachwyciło – wiele (większość?) z nich była ORGANIZATORKAMI.

Aaaaa!!! Nie wiem czy czujecie ten entuzjazm 😁😅. Ale organizacja to moje drugie imię. Benia Organizacja Franek 😄 Kiedy mam czas i przestrzeń, żeby coś zorganizować, tworzyć, dzielić się z ludźmi moją wizją i zapalać ich do czegoś, i wspólnie nad czymś twórczym pracować – jestem w stanie flow.

Pod tym względem te święte bardzo mi zaimponowały. No wiecie, jutrznia, śniadanie i heyah: „idę założyć klasztor. Który? Och, po dwunastym przestałam już liczyć. Wszystko na chwałę Boga”. 🙏

Niezwykle ubogacające jest też to, że autorka cały czas odnosi żywoty tych kobiet do swojego własnego życia. Za każdym razem i znajduje podobieństwa, w tym co przechodziły, i widzi jak te święte kobiety ją inspirują do dalszej pracy nad sobą.

A propos pracy nad sobą…

3) Z tą książką się pracuje.

Tak, tak, kochani. Jeśli myślicie, że będziecie ją czytać na wpół-śpiąco, do poduszki… no, to niby możecie, ale wiele stracicie.

Bo pani profesor z college’u zrobiła coś absolutnie rewelacyjnego, a mianowicie, po każdym rozdziale czekają na Was PYTANIA. DO. REFLEKSJI.

Po przeczytaniu każdego rozdziału, jest przewidziany czas na zastanowienie się nad życiem konkretnej świętej, tym, co ona reprezentuje i jak to się ma do TWOJEGO życia.

No po prostu czad!

I, kurka wodna, nie wiem czy Wam zdradzać co jest NA KOŃCU książki… Czy to będzie spojler???

Ach, ach, ach, chyba Wam powiem.

Słuchajcie, a na końcu książki jest przewidziany 6-tygodniowy program pracy nad sobą, nad swoim rozwojem duchowym, w oparciu o historie tych świętych kobiet. Zagadnienia do dyskusji, dodatkowe pytania i ćwiczenia praktyczne. To jest, moi mili, materiał DO PRACY W GRUPIE.

.

.

.

POZAMIATANE.

.

.

.

No, po prostu, she nailed it.

.

.

O rajuśku. To oczywiście zależy od czytelnika, ale ta książka ma naprawdę potencjał do miana „książki zmieniającej życie”. No, a już na pewno, do „książki mega rozwijającej duchowo”. Czyli, to praktycznie to samo, nieprawdaż?

Pytanie do Was: jacy są Wasi ulubieni święci? Napiszcie w komentarzu kto ze świętych Was inspiruje 😊