Kategorie
Dom

Minimalistyczny wieniec wiosenny

Czeeeeeść!

Cieszę się, że tu jesteś! 😊

Powiem Ci w sekrecie, że pisząc ostatnie parę postów musiałam sprawdzić, jak zaczynałam ostatnie kilka wpisów, żeby upewnić się, że się nie powtarzam z przywitaniem 😅

Ale to byłby wstyd, gdybym zaczynała kilka tygodni z rzędu „Hej kochany Czytelniku, kochana Czytelniczko!” , „Hej kochany Czytelniku, kochana Czytelniczko!”, „Hej kochany Czytelniku, kochana Czytelniczko!”… rozumiesz, c’nie? 😅

No dobra!

Jak zapewne widzisz za oknem, zaczęła się wiosna. To dla tych, którzy trzymają za oknem kalendarz 😅 (oj, nieco wody do tego suchara, milady 😅!)

No bo reszta z nas zapewne jak już się wygramoli z łóżka, to podchodzi do okna ziewając i przecierając oczy, po czym paczy i się zastanawia, drapiąc się w poczochraną głowę, dlaczego przyszło mu/jej żyć w takiej szerokości geograficznej (mam na myśli PL ofkors), co to serwuje śnieg na dobry początek wiosny.

Ech.

Wiesz co, mam propozycję.

Niech chociaż Twoje drzwi wiosenne będą.

Skoro na dworze jest jak jest, to odwróć się od tego okna na pięcie i zrób coś, co cieszy oko, skoro, no… za tym oknem jest jak jest.

Słuchaj kochany/kochana, jeśli jeszcze nigdy nie robiłeś/nie robiłaś wieńca, to ja nie wiem nad czym się zastanawiasz 😁 Choć pokażę Ci jak zrobić naprawdę prosty, minimalistyczny wieniec, a zobaczysz, że to przyjemnie zajęcie i Ci się spodoba!

Minimalistyczny wieniec wiosenny

Czego będziesz potrzebować:

– tamborka (nie bój się, nie będziesz wyszywać 😉),

– sztucznych kwiatów (serio, wystarczą jeden większy i dwa mniejsze),

– trochę sztucznej zieleniny (u mnie łącznie 4 gałązki a la trawy i a la bukszpanu (tak sądzę),

– pistolet na gorący klej,

– klej do pistoletu na gorący klej (ha!),

– nożyczki i/lub sekatorek,

– kawałki wstążek (polecam je zróżnicować pod względem faktury, szerokości, kolorów),

– żyłki do zawieszenia wieńca.

No dobra, zabierajmy się do pracy:

1) Ustaw tamborek na stole, weź zieleninę, przytnij kwiaty tak, żeby zostały same główki i zacznij układać kompozycję, tak żeby Ci pasowała. Zrób zdjęcie, bo zaraz będziemy wszystko demontować 😉.

2) W tym wieńcu zaczynamy od…wstążek 😊 Wstążki możesz albo zawinąć w taką pętelkę podwójnie, albo, w przypadku krótszych, możesz je przyklejać pojedynczo gorącym klejem bezpośrednio do tamborka. Wiąż i/lub przyklejaj je na dole wieńca.

3) Teraz będziemy doklejać kwiaty. Zerkaj na zdjęcie i gorącym klejem mocuj do tamborka najpierw kwiaty, a potem zieleninę, zgodnie ze swoim własnym, najwłaśniejszym pomysłem 😉 Mój pomysł był taki, żeby na czas przyklejania zieleniny odwrócić tamborek, żeby mieć lepszy dostęp do miejsc…klejonych 😉

4) Na koniec zawiąż pętelkę z żyłki na górze wieńca i przymocuj swoje dzieło do drzwi (u nas jest gwóźdź. Zwykły, najzwyklejszy gwóźdź wbity perfidnie na górze drzwi, żeby móc na nim właśnie przymocowywać wieńce 😉

I co…to już???

No już! Widzisz? Mówiłam, że będzie prosto i minimalistycznie 😉 a jak ładnie!

No. To teraz powiedz jakie intrygujące aktywności wiosenne (oprócz robienia wieńca) planujesz! Jestem ciekawa, daj znać! 😊

Kategorie
Dom

DIY smartphone box

Heeeej miły Czytelniku, miła Czytelniczko!

Ale super, że wpadłeś/wpadłaś! 😊 Jak Ci mija Wielki Post? Jak Twoje postanowienia? Ja w tym roku – jak już wspominałam – postawiłam na minimalizm…ale walczę nawet o to! 😅 Cóż, taki rok!

Słuchaj, ja dzisiaj do Ciebie wpadam z pomysłem na DIY!

Wiesz, zaczęło się od tego, że dawno temu wpadłam na bloga The Littles and Me i zauważyłam tam pomysł na pudełko na telefon.

Po co komu pudełko na telefon? – być może się zastanawiasz.

Chodzi o to, żeby wrzucać do środka swój smartfon, żeby nie rozpraszał nas wtedy kiedy tego nie chcemy.

Cóż, w zasadzie to  chyba nigdy nie jest tak, że chcemy, żeby coś nas rozpraszało 😅😅😅 ale chyba wiesz o co mi chodzi, prawda?

Ja jako rodzic jakoś to szczególnie odczuwam, że są takie dni, kiedy ten nos od komórki trudno mi odkleić, a wtedy, przyznajmy to szczerze, czas z rodziną jest taki sobie.

I wtedy, właśnie w takich sytuacjach – wierz lub nie – barrrrrrdzo mi pomaga, kiedy telefonu po prostu nie ma na wierzchu.

No, ale przecież możesz zostawić go w torebce, albo w kieszeni kurtki w przedpokoju, co nie? – może część z Was pomyśli.

No, niby tak. ALE! Jak mam ładny gadżet, który pomaga mi osiągać jakiś cel albo wypracować jakiś nawyk, to idzie mi to ZDECYDOWANIE lepiej. Po prostu chętniej nad tym pracuję. Bo wiem, że korzystam z ładnej rzeczy (bardzo możliwe, że mają tak wszyscy Partnerzy Idealiści 😅), żeby ten cel/nawyk ogarnąć.

Dodatkowo!

Słyszałam, że inni rodzice mają taką tradycję (i nauczyciele też!), że na wejście dzieci (i ich gości) do domu (albo uczniów do klasy), zbierają wszystkie telefony do pudełka/koszyka, żeby zadbać właśnie o zminimalizowanie rozpraszaczy. Żeby dzieci po prostu koncentrowały się na ludziach/lekcji.

No i wyobraźcie sobie, że na mnie też to działa! 😁

Testuję takie pudełko od kilku dni i widzę, że jak już wrzucę do środka telefon, to:

– mam więcej czasu,

– jestem bardziej uważna na potrzeby domowników (też mi eureka :P),

– czas upływa…milej 😊

To tak na zachętę!

Może i Ty potrzebujesz chociaż trochę skrócić czas spędzony przed telefonem? Może zabierzesz się wreszcie za jakąś „ropuchę” z listy zadań do zrobienia? Może sięgniesz po te farby i pędzle, które „czekają na emeryturę”? (ja takie mam! 😅) A może…w Wielkim Poście sięgniesz po Pismo Święte, albo lekturę duchową?

Taki genialny w swojej prostocie gadżet może naprawdę pomóc!

No to co, spróbujesz? 😉

DIY smartphone box

Co Ci będzie potrzebne:

  1. Pudełko, oczywiście – z otwieranym wieczkiem: może być po butach, a może być takie prezentowe. Ja kupiłam w Nanu-Nana;
  2. Linijka i ołówek;
  3. Nożyk lub nożyczki – do wycinania otworu;
  4. Taśma klejąca/washi tape – przeźroczysta lub kolorowa, do obklejenia otworu;
  5. Ozdoby: papier pakowy ozdobny, naklejki, czego dusza zapragnie.

A może zapragnie dodać motywujący napis na pudełko?

Jeśli tak, na dole dodaję linki do propozycji do wydrukowania 😊

To teraz, co trzeba zrobić:

  1. Zmierz swój smartfon. Otwór w pudełku będziesz robił z zapasem, np. 1 cm, żeby wygodniej się wkładało telefon do środka. Sprawdź czy zmieścisz otwór równolegle do boków pudełka, czy lepiej go zrobić po przekątnej (jak u mnie).
  2. Zaznacz linijką i ołówkiem otwór na wieczku i nożyczkami lub nożykiem (takim wysuwanym z Castoramy, albo nożykiem do prac ręcznych z Tigera) wytnij go.
  3. Jeśli ozdabiasz pudełko papierem pakowym to teraz jest ten moment 😊 odrysuj i wytnij odpowiednie kawałki papieru i poprzyklejaj je taśmą klejącą. Osobno wieczko i reszta pudełka! (chcemy je móc otwierać, eventually 😉). Na końcu wytnij w papierze otwór…w miejscu otworu w wieczku pudełka 😉 .
  4. Zabezpiecz brzegi otworu taśmą klejącą lub washi tape, żeby się nie strzępił, nie drapał, wyglądał bardziej estetycznie i żeby papier ozdobny przylegał do reszty pudełka.
  5. Na koniec ozdób pudełko wedle upodobania. Jeśli chcesz, napisz lub przyklej jakiś motywujący cytat 😊 Na przykład:

„Moje życie jest zbyt piękne, by je spędzić w telefonie”.

albo

„All we have to decide is what to do with the time that is given to us”. – J.R.R. Tolkien

albo znane i prawdziwe:

„Carpe diem”.

Wszystkie trzy cytaty do wydrukowania pobierzesz tu.

Et voilà!

No to teraz postaw swoje pudełko w przedpokoju, albo w salonie, albo w innym dobrze przemyślanym miejscu 😉 i kiedy wchodzisz po pracy, albo kiedy rodzinka wraca z pracy i przedszkola czy szkoły, albo po prostu wtedy, kiedy zwykle masz tendencję do scrollowania, wrzuć telefon przez otwór do środka. I celebruj codzienność.

Powodzenia!

A może  Wy macie jakieś pomysły na inne cytaty, które można by napisać/przykleić na takie pudełko? Dajcie znać w komentarzach! 😊

Kategorie
Dom Gift Guide'y

8 hand-made prezentów (nie tylko) na Święta

Heeeej kochani! 😊

Jak się trzymacie? Urlopujecie się już? Zdrowi jesteście?

Ja zaczynam urlop dzień przed Wigilią i cieszę się, że będę miała chwilę, żeby co nieco porobić, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę…jak to mam w niechlubnym zwyczaju 😅

Słuchajcie, BO chodzi za mną od początku grudnia 😅 taka myśl (a propos zostawiania czegoś na ostatnią chwilę 😅), że koniecznie chcę podzielić się z Wami kilkoma pomysłami na ręcznie robione prezenty dla bliskich i znajomych.

Osobiście UWIELBIAM dawać własnoręcznie wykonane prezenty i np. jak co roku w okresie okołoświątecznym spotykamy się z ludźmi ze studiów to często-gęsto właśnie takimi się obdarowujemy.

ZATEM, jeśli i Wy macie ochotę włożyć w prezent trochę serca, odrobinę czasu i szczyptę swoich zdolności to zapraszam do skorzystania!

8 pomysłów na hand-made prezenty (nie tylko) na Święta:

1) Cookie-mix w słoiku

Mój absolute favourite. To nic innego jak wszystkie sypkie składniki przepisu na ciasteczka – ułożone warstwami w słoiku. No, cudeńko! Do słoika doczepiamy pełną treść przepisu, a osoba obdarowana ma za zadanie te ciasteczka upiec i oczywiście nas poczęstować 😉 takie prezenty lubimy, prawda? 😉 Uwaga: masło, jajka czy mleko nie wchodzi w zakres prezentu – sorry, byłoby to zbyt problematyczne 😂 Przykładowy przepis tutaj (po angielsku).

2) Ozdoby na choinkę z masy solnej

Świetne do zrobienia z dziećmi lub samemu, żeby dać upust swojemu creative urge 😉 I nawet nie trzeba być uzdolnionym rzeźbiarzem, wystarczą foremki do ciasteczek np. coś co odbije wzór na masie solnej. Podejrzewam, że każda rodzina ma swój przepis, GDYBY natomiast tak nie było to tutaj, to podsyłam podpowiedź.

3) Pudełko lub puszka z ciasteczkami

Jak jakiś czas temu zobaczyłam, to zauroczyłam się: cookie boxy.

Nawet nie wiem czy jest sens, żebym coś dodawała, wszystko widać jak na obrazku 😍

4) Zakładki do książek

Co za cudny pomysł dla mola książkowego! 🥰 Już to widzę: kolekcja kilku ręcznie robionych zakładek, wykonanych samemu lub z dziećmi, przewiązanych wstążką…ach, ach! Na Pintereście mnóstwo inspiracji!

5) Domowe masło orzechowe

Dla posiadaczy termomixa lub innego urządzenia, które dzielnie zniesie mielenie orzeszków ziemnych 😊 Słuchajcie, wystarczy: 400 g orzechów ziemnych prażonych (solonych bądź nie – to drugie to wersja fit 😉), płaska łyżeczka cukru pudru i 10g oleju słonecznikowego. Blendujemy na maxa, przelewamy do słoiczków et voilà!

6) Świece własnej roboty

źródło: georgicapond.blogspot.com

To jest hit! Jeśli macie resztki świec – nie trzeba ich wyrzucać, można je przetopić 😊 Kilka lat temu zrobiłam taki myk i dumnam była z efektu 😉 potrzebujecie tylko pojemniki/słoiczki, knoty (ja zamówiłam w necie), no i właśnie wosk (może być z odzysku). Coś pięknego! Przykładowy przepis tu.

7) Syrop do kawy

Karola Smyk ma rewelacyjny pomysł na świąteczny syrop do kawy – coś w sam raz dla kawosza! Już to „ciuję” i się rozmarzam! ❤

8) Domowa sól ziołowa

Słuchajcie, żeby nie było, że prezent jadalny może być tylko na słodko 😉 to może komuś przydałaby się domowa sól o pięknym aromacie? Tutaj znalazłam przepis na AŻ 4 WARIANTY aromatycznej soli, WRAZ Z ETYKIETKAMI do wydrukowania. Rewelka! 😊

I ja wiem, ja wieeeeem, że prościej i szybciej pójść do sklepu i kupić skarpetki…ale może macie czas i ochotę na wykonanie czegoś własnoręcznie. Zachęcam 😊

Co Wy dopisalibyście do tej listy? Podajcie swoje pomysły w komentarzach!

Kategorie
Dom

Mandarynkowo-cynamonowy wieniec świąteczny

Heeej kochana Czytelniczko, kochany Czytelniku! 😊

Jak żyjesz? Jesteś w wirze przygotowań świątecznych? 🎄🎁🎄🎁🎄🎁 Mam nadzieję, że w tym całym szaleństwie nie tracisz głowy! Chociaż wiem, że czasem jest trudno…pamiętaj, że trwa adwent, a to dobry czas na #nawrócenie. Zresztą każdy czas jest dobry.

Znajdź czas na rekolekcje adwentowe (jeśli jeszcze ich nie przeżyłeś).

Tu na Languście znajdziesz takie, a tutaj (mąż mi podesłał) będą takie dla kobiet.

No dobra, najważniejsze powiedziałam to teraz będzie coś przyziemnego 😉

Wieniec świąteczny! 🥳🥳🥳

Lubię to. Kurrrka wodna lubię robić wieńce 😊

Jeśli jeszcze nie próbowałeś/próbowałaś, to ja Cię serdecznie zachęcam – a nuż również złapiesz wieńcowego bakcyla 😉

Do rzeczy!

Żeby przygotować wieniec mandarynkowo-cynamonowy będziesz potrzebował(a):

  • 8-10 mandarynek,
  • 12-14 lasek cynamonu,
  • kilka szyszek,
  • trochę jasnej rafii lub sznurka jutowego lub jasnej, cienkiej wstążki (do związania cynamonu),
  • kawałek szerokiej wstążki jutowej,
  • mocną żyłkę lub sznurek do wieszania wieńca,
  • igłę z dużym okiem (żeby przeszła przez nie żyłka),
  • klej + pistolet na gorący klej,
  • aha no i sam wieniec 😂 ja tym razem kupiłam gotowca w kwiaciarni, do ozdobienia.
Mały pomocnik jest opcjonalny 😉
  1. Zaczynamy od suszenia mandarynek!

Na to zadanie przeznacz sobie NOC – w sensie, mandarynki będą suszyły CAŁĄ NOC w piekarniku. Tak, tak, po tym wieńcu zwiększy Ci się rachunek za prąd 😂 sorry!

Zatem rozgrzej piekarnik do temperatury 60-70 st. z termoobiegiem. Uwaga co do temperatury 🌡 : każdy piekarnik jest inny i ja u siebie nastawiłam 50 st., i po nocy widziałam, że muszę jeszcze na 2-3 h zwiększyć temperaturę do 70 st. Jeśli więc wiesz, że a) Twój piekarnik mocno przypieka, b) będziesz miał(a) czas rano, żeby mandarynki posiedziały jeszcze trochę pod Twoim czujnym okiem 🧐, obniż temperaturę do 50 st.

Jak przygotować mandarynki do suszenia: nacinamy je tak, żeby przedostać się przez skórkę do miąższu: ja robiłam 8 nacięć po przeciwległych stronach. Nie nacinaj do końca – zostaw trochę przestrzeni na górze i na spodzie mandarynki, żeby się nie rozwaliła skórka. Ułóż je na ruszcie i życzcie sobie nawzajem słodkich snów 🌜

Rano mandarynki powinny być pięknie wysuszone w środku, lekko klejące są ok, no i będą lżejsze (poczujesz).

2. No dobra, czas na nawlekanie mandarynek na wieniec.

Bo będziemy to robić za pomocą igły i żyłki 💉🎣.

Włącz sobie jakąś nastrojową muzyczkę i lecimy:

  • nawlecz żyłkę na igłę,
  • z tyłu wieńca znajdź odpowiednie miejsce #1 i przeszyj je płytko na wylot,
  • weź mandarynkę i przeszyj ją na wylot przez nacięcia,
  • przeciągnij żyłkę i ułóż owoc w wybranym przez siebie miejscu,
  • odwróć znowu wieniec, wybierz odpowiednie miejsce #2, przeszyj je płytko na wylot i zawiąż supełek.

I tak z każdą mandarynką.

3. Jak już się rozprawisz z cytrusami to reszta „zrobi się sama” 😉 będziemy kleić!

Rozgrzej pistolet z klejem, a w międzyczasie zastanów się czy chcesz doczepiać laski cynamonu pojedynczo czy w parach. Mnie się spodobały takie pary lasek, związane ciasno sznurkiem lub rafią (jakkolwiek by to nie zabrzmiało 😂). Jeśli Tobie też, to najpierw zajmij się wiązaniem cynamonu.

No i potem lecimy:

  • przyklej cynamon w różnych miejscach na wieńcu gorącym klejem,
  • przyklej szyszki w różnych miejscach na wieńcu gorącym klejem.

Widzisz jak szybko poszło? 🙌

4. Przygotuj kokardę.

Ja jestem zafascynowana tym filmikiem jak zrobić superaśną kokardę, oglądałam go kilkanaście razy zanim zawiązałam swoją 😂 ale technika jest ekstra, polecam!

Kokardę albo przyklej gorącym klejem, albo przymocuj ją żyłką do wybranego miejsca na wieńcu.

5. No i grand finale – zawieś swoje dzieło na drzwiach.

Jeśli jeszcze tego nie wiesz: ja mam na górze drzwi wbitego gwoździa.

Nie ma zmiłuj! 😂 Wieńce muszą wisieć! 😂 Teraz to już nawet mam 3 gwoździe wbite, bo dzieci też będą robić i wieszać swoje dzieła.

Zdecyduj czy masz na tyle mocną żyłkę, która udźwignie wieniec, czy wolisz sznurek lub wstążkę, zawiąż ją na wieńcu i potem hop! zamocuj/zawiąż na gwoździu. (Chyba kiedyś nagram jak ja to robię 😂).

Ta daaaaa!

Przybij sobie piąteczkę, poklep się z satysfakcją po plecach – dobra robota! 👍

Słuchaj, ciekawi mnie, jesteś bardziej #teamwieniec czy #teamstroik ?

Ja przyznam, że u mnie nigdy nie ma miejsca na stole na stroiki 😂 więc taka dekoracja na drzwi bardzo mi odpowiada!

Kategorie
Dom

Urodziny w stylu „Ptasiej Akademii” + 4 wiwaty

Jak za chwilę na dole przeczytacie, te urodziny były naprawdę organizowane na wariackich papierach 😂 – na urlopie, leżąc na plaży (bo w apartamencie nie było zasięgu 🤯) i wcale się nie relaksując, tylko stresując, że na tym małym wyświetlaczu smartfona, to ja nic nie widzę, bo światło się tak odbija, że hej (czo ja kupuję? 🤓 zdaje się, że serwetki, ale zobaczymy co kurier dostarczy 🤪)!

Hej mój miły Czytelniku i miła Czytelniczko!

Co u Ciebie słychać? Jakie myśli Ci towarzyszą w ten poniedziałek? 😊

Ja wracam do pracy po L4 z Hubkiem i… cóż… trochę się boję, że jak już zaloguję się do kompa to wybuchnie bomba outlookowa 😂 ach… tak, już to widzę! 😂 (o mamo, czy ja nie miałam przypadkiem zmienić hasła do kompa? 🤔 dammit! 🤦‍♀️).

Ale, ale!

Nie chcę Ciebie tu zanudzać malowaniem jakże fascynującej perspektywy mojego powrotu do pracy 😁.

Dzisiaj będzie kolorowo i dzieciowo-kreatywnie na blogu 😊.

Przedstawię Ci taką mini-foto-relację z 5. urodzin Łucji, która zażyczyła sobie wszystkiego w motywie „Ptasiej Akademii”. Czyli Top Wing. To chyba dość niszowa bajka, bo jak pytałam innych rodziców, to nie kojarzyli tych postaci 😅. A Ty ją znasz?

Od trzech lat organizujemy urodziny Łucji w plenerze, a od dwóch lat tym plenerem jest ogródek działkowy moich teściów. To niesamowite jak rewelacyjnie dzieci tam się czują! Sieją z dziadkami, pomagają zbierać pomidory… i imprezują!

Krótki background story musi być 😅.

Ja WIEDZIAŁAM, że będę planowała te urodziny będąc na urlopie, ale kurdelebele nie sądziłam, że będę to robić na plaży! I nie, to wcale NIE JEST FAJNE! 😅 To znaczy, dla mnie nie było. Picture this: leżę na macie piknikowej na plaży i rozjaśniam maksymalnie wyświetlacz, żeby coś zobaczyć w tym odbijającym się słońcu, dzieci biegają, mąż stara się mistrzowsko je ogarniać, a ja, sfrustrowana, scrolluję na tym małym (w porównaniu do laptopa) urządzonku i szukam plastikowych widelców w odpowiednim kolorze 🤪. I jednocześnie próbuję sobie zwizualizować gdzie co położę na stole urodzinowym, nie mając oczywiście żadnej kartki papieru pod ręką. Not fun!

Ale! Okazuje się, że quasi-zaawansowane planowanie na plaży jest możliwe. Nieidealne, ale możliwe.

Oto rezultat:

Wiecie, podejrzewam, że ci z Was, którzy są rodzicami nauczyli się/uczą się trudnej sztuki odpuszczania 😅. Ja się właśnie jej uczę przy takich oto projektach. Kupuję ready-made przekąski, torty robię z jednego, sprawdzonego przepisu, szukam prostych przepisów z użyciem gotowego ciasta francuskiego i liczę na kreatywność, żeby jakoś to wszystko połączyć w miarę spójną całość. Jeśli jest w Was taki creative urge, żeby taki stół urodzinowy stworzyć, ale przeraża brak czasu, Wam również takie upraszczanie polecam.

Te urodziny nie mogłyby się odbyć bez kilku arcycennych źródeł dla niewyżytej-kreatywnie-acz-zabieganej matki 😂. Należą im się wiwaty!

4 wiwaty urodzinowe, czyli co ułatwiło mi życie i pomoże również Wam:

1) Wiwat sklep „Party u Marty – na allegro.

Tam. Mają. Kurde. Wszystko.

Nawet gadżety z tak niszowej i przez większość rodziców nieznanej bajki „Ptasia Akademia” (Top Wing) 😂 : banner, obrus foliowy, talerzyki…a do tego pasujące kolorystycznie sztućce i serwetki. Miodzio!

2) Wiwat personalizowane opłatki na torty – na allegro.

Jeśli robicie tort DIY, a – ekhem – nie macie czasu na lepienie dekoracyjnych figurek z masy cukrowej tudzież innych wymyślnych elementów na tort, polecam po prostu zamówienie opłatka z wybranym motywem. TAKA oszczędność czasu! (Tak, wiem, kupienie gotowego tortu to jeszcze większa oszczędność czasu 😅).

3) Wiwat free printables!

O mamoooo, czaicie to? Są w internetach dobrzy ludzie, którzy za darmo tworzą gadżety urodzinowe do samodzielnego wydrukowania: zaproszenia, owijki na butelki z napojami, toppery na babeczki. Chwała im za to! 😊

4) Wiwat Pinterest!

Za podsuwanie pomysłów innych kreatywnych i upartych świrów jak ja 😅 albo po prostu profesjonalistów, którzy takie kinderbale lub stoły deserowe robią na co dzień i za kasę. I potem się dzielą zdjęciami swoich dzieł. Po czym wchodzą takie DIY typy jak ja i zżynają  inspirują się 😁.

Moją tablicę z inspiracjami z „Ptasiej Akademii” możecie obejrzeć tutaj.

Pytanie, czy jubilatka była zadowolona?

Tylko spróbowałaby nie być! 😂😂😂 Żarcik. Najbardziej jej smakował maminy tort i dziadkowe kiełbaski z grilla 😊.

A Wy urządzacie urodziny swoim dzieciom? Albo jako wujek/ciocia pojawiacie się na takich imprezach? Jesteście #teamdyi czy #teamzrobiewbobolandiiiniebedesiemeczyc ? 😂

Kategorie
Dom

Letni wieniec tropikalny

Czeeeeść 😊

Miło mi Cię gościć na moim blogu!

Co tydzień zastanawiam się czy przypadkiem poprzednim razem nie witałam Cię tymi samymi słowami 😂

Czekaj, zerknę.

Nie, tydzień temu było inaczej, uff! 😅

Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko!
Jak widzisz post pojawił się nieco później i zastanawiam się ilu z Was pomyślało sobie „co ta Benia szykuje, że potrzebuje aż tyle czasu na przygotowanie posta?…” 😂

Hmm, no cóż.

Benia nie przygotowała sążnej rozkminy na poważne religijne tematy, nie będzie to też entuzjastyczna recenzja książki zmieniającej wszem i wobec moje postępowanie…dzisiaj będzie po prostu #handmade #diy #homedecor.

Kurczę, powiem Ci, że prowadzenie bloga mega dużo mnie uczy – takich rzeczy, które na pierwszy rzut oka nie są jakoś baaardzo powiązane z taką działalnością czy zobowiązaniem.

Bo uczy mnie na przykład odpuszczania (niektórym przychodzi to naturalnie 🤪. Mnie nie). Priorytetyzowania. Pokazuje mi prawdę o mnie: ile z tych moich wzniosłych deklaracji o priorytetach życiowych zostaje w mojej idealistycznej głowie, a ile z tego tak naprawdę widać na co dzień w moich decyzjach?

Co ja właściwie chcę powiedzieć przez to takie gadanko? 😜

Ano to, że warto być regularnym, ale nie wtedy kiedy katuje to nasze zdrowie i nasze relacje. Tak sobie myślę. Bo lepiej przesunąć sobie samemu nadany deadline i np. zwyczajnie się wyspać. Świat się nie zawali i korona Ci z głowy nie spadnie. To dlatego mam opóźnienie w poście blogowym, ale…wygląda na to, że życie dalej się toczy 😂.

No, ale do rzeczy!

Mój Drogi, moja Droga!

Od początku lata chodził za mną wieniec na drzwi pasujący do tej pory roku (dobrze, że zdążyłam – ha. ha. ha. – bo to już się sierpień zaczął 🤦‍♀️ a jak wychodzę z psem rano to jeszcze latarnie się świecą 🤯), a że bliskie mojej estetyce są klimaty tropikalne jakoś tak baaardzo naturalnie i na autopilocie zaczęłam szukać inspiracji i materiałów na…no, właśnie coś takiego 😁 w sensie: wieniec tropikalny.

Czego będziesz potrzebował/potrzebowała, żeby taki wieniec przygotować?

Jak widać, oponka nie jest nowa – zdemontowałam stary wieniec i mogę użyć jej na nowo 🙂
  • oponkę/wieniec styropianowy – albo z innego tworzywa, najlepiej ok.30cm średnicy lub ciut większy,
  • sztuczne kwiaty i liście – sami widzicie na zdjęciach, że zaszalałam 😅 i przesadziłam! Nie potrzeba aż tyle 😅. Summa summarum zużyłam 6 liści (różnych) i jeden kwiatek (luzy arbuzy, resztę rzeczy chętnie użyję do czegoś innego),
  • pistolet na gorący klej (i wkłady, oczywiście),
  • żyłkę (taką wędkarską),
  • mały sekator,
  • szeroką, brązową wstążkę,
  • nożyczki.

No to robimy!

1) Zaczynamy od przygotowania naszej bazy, czyli oponki (od razu na myśl mi przychodzą Dunkin’ Donuts 🤤 o mamoooo, ale bym zjadła!). Weź wstążkę i jej koniec przyklej gorącym klejem tak jakoś z tyłu oponki, żeby nie rzucało się w oczy. I teraz zawijaj wstążkę aż pokryjesz całą powierzchnię oponki. Wtedy utnij ją (tzn.wstążkę) i przyklej znowu gorącym klejem końcówkę, również z tyłu.

2) Weź liście i zacznij najpierw „na sucho” czy też „na brudno” układać kompozycję. Jak Ci będzie to pasowało? Czy chcesz z boku? Na dole wieńca? Użyj wyobraźni, pobaw się trochę, aż poczujesz wewnętrzną satysfakcję. Najlepiej zrób zdjęcie tego co ułożyłeś/ułożyłaś, bo teraz trzeba to wszystko ściągnąć i układać od początku, pojedynczo 😜.

3) Podzielę się z Tobą takim, no, nie lifehackiem 😂, ale close to it.

Pierwszy wieniec jaki zaczęłam robić (niesfotografowany) był zdecydowanie za mały na moje ogromniaste liście, które zamówiłam przez internet, oczywiście nie wymierzając ich wcześniej 🤦‍♀️ Znalazłam drugi, trochę większy, ale ciągle za mały – jak kładłam liście to przykrywały absolutnie wszystko. Pomyślałam więc, że trochę zmniejszę ich rozmiar. Ty też możesz to zrobić, jeśli znajdziesz się w rozmiarowych tarapatach.

Po prostu wszystkie moje liście poszły do fryzjera:

4) Nożyczki i sekatorek poszły w ruch i teraz wszystko pasowało 😁 Zaczęłam od liści palmy, trochę jako tło i potem zaczęłam układać pozostałe. Dokleiłam jeszcze jeden liść palmy z tyłu wieńca – jakoś tak mi to pasowało, żeby wychylał się z drugiego planu. Ty też po kolei każdy liść dodawaj do wieńca i przyklejaj gorącym klejem.

5) Na końcu dodaj kwiatka – ja przymierzyłam wszystkie te egzotyczne hibiskusy i orchidee, i jakoś na nic się nie mogłam zdecydować, a dodałam tę wrzuconą w ostatniej chwili do koszyka na allegro FREZJĘ – i to było to! ❤ Duchu Święty, I know that you know that I know 😎

6) Jeśli chcesz możesz dodać coś ekstra – ja znalazłam w Coście takie małe, kartonowe napisy „aloha” (yes, please ❤) – wystarczyła dosłownie kropla gorącego kleju, żeby taki napis przymocować. No i tak paczę i paczę. I: nie. Musi być jakiś błysk. Dodałam gałązkę srebrnych liści i TO! BYŁO! TO!

7) Na (już naprawdę koniec) zrób pętelkę z żyłki i zamocuj swoje piękne dzieło na drzwiach.

Ja tak sobie na ten wieniec patrzę i myślę: cóż, wakacji w tropikach nie będzie w tym roku 😂, to chociaż mam to!

Ty też wyjdź przed drzwi i podziwiaj swoje dzieło! 😊

No i koniecznie strzel mu fotę i pochwal się w komentarzach! ❤ ⬇

Kategorie
Dom

Wieniec wielkanocny + podsumowanie Wielkiego Postu

Czeeeść! 😊 Ale rewelacja, że tu zaglądasz!

Korci mnie, żeby przywitać Cię klasycznym „Święta, Święta i po Świętach”, ale mamy jeszcze Poniedziałek Wielkanocny, więc byłoby to zupeeełnie nieprzyzwoite. No i śmigus-dyngus! Ha! Pamiętasz jeszcze o tej tradycji? Kogo dzisiaj oblałeś lub oblałaś wodą? Może chociaż kota? Albo kwiatka? Z kwiatkiem zawsze wygrasz taką bitwę, pamiętaj 😉

Słuchaj, dzisiaj pokażę Ci jaki wymyśliłam i zrobiłam wieniec na Wielkanoc, ALE. Zdecydowałam, że nie chcę się jakoś wybitnie rozwodzić nad jego konstrukcją i instrukcją, tylko pokażę i skomentuję zdjęcia, a tak naprawdę podzielę się z Tobą takim moim podsumowaniem Wielkiego Postu. Jeśli jesteś wierzący/wierząca, to pewnie nawet mimowolnie myślisz o tym jak ten czas minął u Ciebie. A może poświęciłeś lub poświęciłaś ciut więcej czasu, żeby się temu okresowi przyjrzeć?

Love.
On Cię kocha, wiesz?

Jaki był dla mnie ten Wielki Post?

To, że był DZIWNY brzmi jak totalny banał, bo aktualnie życie W OGÓLE jest dziwne i to dla każdego.

Wiesz, to nie jest tak, że jak ktoś już zdobywa się na odwagę i deklaruje wszem i wobec, że jest wierzący, zakłada bloga chrześcijańsko-lifestyle’owego i gada o Jezusie na Instagramie i fb, to znaczy, że jego życie układa się rewelacyjnie, jest non stop na „haju duchowym” i czuje, że może góry przenosić.

Nie zawsze tak jest. A w moim przypadku, za często tak nie jest.

Potrzebne (pół)produkty: wieniec z gałązek handmade lub kupny z gałązek winobluszczu, krzyż (ja swój robiłam z listwy drewnianej z Castoramy, pomalowałam farbą do drewna i skleiłam klejem, również do drewna ;)), kawałek białego materiału lub szerszej wstążki, sztuczne kwiaty, pistolet na gorący klej (z wkładami), żyłka wędkarska, tyci sekator i nożyczki do obcinania czego trzeba.

Weźmy pod lupę moje postanowienia wielkopostne:

  1. Modlitwa: codziennie Pismo Święte (czytania z dnia) + przynajmniej jedna dziesiątka różańca w drodze do pracy (Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Teraz do pracy mam 2 metry – odległość między łóżkiem a stołem),
  2. Post: niejedzenie słodyczy w czasie Wielkiego Postu,
  3. Jałmużna: uczynki miłosierdzia względem ciała – przynajmniej jeden w tygodniu.

Jak to już chyba wspominałam na Insta: najlepiej mi wychodziło niejedzenie słodyczy.

Co dla takiej wielbicielki wszelkiego słodkiego jak ja i tak jest mega osiągnięciem.

ALE! Jak popatrzę na moją modlitwę, to po raz kolejny widzę jak wybicie z regularności, z pewnej rutyny codziennej automatycznie wpływa na jakość mojej modlitwy, a czasem w ogóle na jej występowanie. Też tak masz?

No i moje (w zamiarze) wspaniałe i JAKŻE szlachetne uczynki miłosierdzia względem ciała. No pomysł był iście genialny! Raz w tygodniu robić coś dla innych, dla tych, z którymi być może nie mam na co dzień kontaktu, dla tych, o których być może w ogóle na co dzień nie myślę. A może nawet mało kto o nich myśli.

Uwaga, sprawdzamy bilans:

Tygodni Wielkiego Postu: 6.

Liczba uczynków: 3.

Coś mi się tu nie kalkuluje… 🤔

No, może powinnam się cieszyć, że w ogóle były te uczynki. Ale kurrrka wodna! Miało być tak pięknie…

To pokazuje mi tylko, jak za rzadko godzę się na to, jeśli Pan Bóg ma inny plan dla mnie – nawet w takim kontekście jak przeżywanie Wielkiego Postu. Ja sobie tak oto wspaniale zaplanowałam w jaki sposób chcę być bliżej Niego, a On mi tak z czułością i miłością dał takiego małego PSTRYCZKA w nos 👃. Często mi daje. Na początku trochę się na Niego gniewam jak małe, naburmuszone dziecko na swojego tatę, ale z czasem czuję wdzięczność za taki pstryczek. I przyznaję Mu rację.

Co zobaczyłam u siebie w czasie tego – zdawać by się mogło „zepsutego” – Wielkiego Postu:

  1. Znowu planuję nad wyraz.

Planować uwielbiam. I nie chodzi o to, żeby z planowania rezygnować. Ale żeby nie trzymać się go kurczowo i za wszelką cenę, tylko dać przestrzeń Panu Bogu na Jego własne zdanie.

Ja przeczuwałam, że za dużo biorę na siebie jeśli chodzi o postanowienia wielkopostne, do tego zdrapka wielkopostna (zdrapywana, niekoniecznie realizowana) i o! Proszę bardzo, mamy gotowy przepis na jakieś poczucie porażki. A gdybym tak następnym razem zapytała, w czasie NIESPIESZNEJ modlitwy, co On by chciał, żeby było moim postanowieniem wielkopostnym? Hę?

2. Nie jestem tu i teraz – za mało uważności.

Ileż to razy nie dość, że myśli wybiegały w przyszłość, to jeszcze oczy były przyklejone do komórki…

Ty też? Ale wiesz co, mało mnie to pociesza. Ale thanks anyway.

OK, wiem, że mam tendencję do bycia surową dla samej siebie. To scrollowanie na Instagramie jest mi naprawdę potrzebne, nie tylko, żeby się odmóżdżyć, ale żeby się zainspirować i wchodzić w kontakty międzyludzkie w onlineświecie. Ja przecież również na Insta tworzę. I na fb i na blogu.

Jednocześnie, lepiej by po prostu było, gdybym wymyśliła jakieś granice. I potem odkładała komórkę, i więcej była tu i teraz. Częściej obserwowała dzieci jak się bawią, jakie są interakcje między nimi. Przecież jak to robię, to daje mi to mnóstwo przyjemności. I jestem wtedy obecna.

3. Za mało służę.

To pewnie temat na terapię 😂 a nie na wpis na bloga, więc nadmienię tu tylko, że czuję, że wynika to przynajmniej w części z punktu 1 i 2. Zbyt ambitne planowanie, nieobecność myślami i voila! Jakoś na służbę nie ma czasu i energii.

No dobra, to się trochę pobiczowałam, jakby to powiedział mój mąż, a ja bym odpowiedziała, że to żadne biczowanie, tylko obiektywne stwierdzenie stanu rzeczy 😂 , w każdym razie nie ma co na tym kończyć, Teraz trzeba się zastanowić:

Jak to naprawić?:

Po pierwsze i najważniejsze! Trzeba sobie uświadomić, że bez Jezusa to ja nic nie mogę! Bez Jezusa to ja mogę sobie samej pokazać figę z makiem! O! Ja sobie mogę rozpisywać plany naprawcze dla siebie, układać strategię na nawrócenie, a i tak może to NIC, absolutnie NIC nie przynieść, jeśli tego nie oddam Bogu.

Zatem pierwsze co chcę zrobić teraz, w nowym okresie liturgicznym, to wszystko to złożyć u stóp Zmartwychwstałego. To jest ten właściwy start. Od tego właśnie, od tego oddania się powinny wychodzić wszystkie moje dalsze czyny.

Bo czyny są potrzebne. Konkrety.

Św. Tomasz z Akwinu pisał, że:

Łaska buduje na naturze.

Czyli nie mogę jedynie modlić się i zostawiać Panu Bogu działanie, żeby mnie zmieniał. I potem rozsiąść się wygodnie w fotelu i czekać na efekty 🛋. Oczywiście, bez łaski to ja NIC nie zrobię. Jednocześnie chcę współpracować z Bogiem nad moją NATURĄ. Chcę zawalczyć o bycie bardziej do Niego podobną.

I montuję na drzwiach. Wieniec wisi na żyłce – lubię taki prawie niewidzialny „sznurek”.

Konkrety, z którymi chcę poeksperymentować, czyli działać, obserwować i dawać Panu Bogu pole na Jego zmiany to:

  1. Wracać do źródła: codzienna modlitwa rano zanim wszyscy wstaną – czytanie Słowa Bożego.

To jest teraz rozregulowane. A codzienny kontakt z Pismem Świętym jest dla mnie absolutnie fundamental. Czym ja mam się karmić, jeśli nie tym (tym bardziej teraz)? Czyli wstawać pół godziny wcześniej niż zazwyczaj, po to by doprowadzić swój mózg do jako takiego stanu używalności, przywitać się z moim Stwórcą i chociaż przez 15 min poczytać i porozważać fragment z tego co do mnie napisał.

2. Poeksperymentować z „wychodnym do auta” (garaż się nie nadaje).

Żeby przyzwoicie prowadzić bloga, śledzić Instagrama i generalnie tworzyć w sieci potrzebuję regularnych bloków czasowych, żeby skupić się na zadaniach z tym związanych. W ciszy i spokoju. Ponieważ mamy 2 pokoje, dwójkę dzieci i psa oraz pandemię, #zostańwdomu, pozamykane knajpki i chłodny box garażowy, w którym nie ma za bardzo gdzie usiąść, spróbuję pracować nad blogiem w aucie 🚗. Ha! Brzmi jak jakiś kawał. Ale mówię o tym całkiem serio. Patrzcie jaka oszczędność czasu: nie muszę nigdzie dojeżdżać, wychodzę na 2 h do auta na parkingu i lecę z koksem. Co mi to da? Nie mówię, że całkowicie zniweluje, ale na pewno ograniczy moje scrollowanie w domu i ułatwi mi bycie tu i teraz. Bo jak kończę jakąś pracę z blogiem związaną, to do rodziny wracam na endorfinowych skrzydłach ❤

3. Czytać więcej książek parentingowych (więcej nie znaczy TYLKO książki parentingowe).

Kiedyś czytałam regularnie, teraz tylko wtedy kiedy mam absolutny kryzys i czuję, że już zupełnie nie rozumiem mojej 4,5-latki. A nie sztuka sięgać po takie lektury, kiedy trzeba gasić pożar. Nikogo nie muszę przekonywać, że lepsza jest prewencja. A jak lepiej będę rozumiała, to bardzo na to liczę, że pomoże mi to lepiej też służyć jako mama. Pozwólcie, że sobie to uSMARTowię offline’owo 😉

A poniżej córcia zrobiła swój. To znaczy: córcia miała wizję, mama kleiła i zawieszała.
„Moim NA PEWNO będą się WSZYSCY ZACHWYCAĆ” – chyba z dziesięć razy usłyszałam. Jak już skończyłam 😂

Panie Jezu, co Ty na to? Spróbujemy?

A jak u Was Wielki Post? Jak Wasze założenia versus rzeczywistość? Chętnie posłucham, zainspiruję się 😊 Piszcie!

Kategorie
Dom

Kolej na urodziny

Czeeeść! 😁

Staram się mówić to „czeeeść!” wesoło i optymistycznie, ale przyznam, że różne emocje we mnie siedzą. Już zaczęłam nawet tu o nich pisać, w sensie, w brudnopisie…ALE! Nie chcę się nad nimi rozwodzić. Wybieram NIEPISANIE o izolacji i w zamian wrzucę tutaj coś radosnego, żeby i siebie, i Ciebie odciągnąć od tego co się dzieje i żebyśmy oboje pomyśleli lub obie pomyślały chociaż przez chwilę o czymś innym. Co Ty na to? Taki korona-detoks.

Ja zauważyłam, że kiedy jestem zajęta, szczególnie kiedy mam zajęte ręce czymś kreatywnym, to zapominam o tym co się za oknem dzieje. Rzeczy twórcze mnie pochłaniają i dają mnóstwo satysfakcji.

Na przykład, uwielbiam robić urodziny tematyczne dla moich dzieci.

Jak jakiś czas temu kminiłam co by tu dla Huberta przygotować z okazji drugich urodzin i zdecydowałam, że będzie to impreza kolejowa.

Bo pociągi to od pewnego czasu obsesja mojego syna.

Mówią, że niektórzy z niej nie wyrastają (chyba każdy ma chociaż jednego takiego znajomego, który do tej pory interesuje się koleją, prawda? 😉).

Jak kiedyś będziemy mieć dom i ogród (daj Panie Boże), to będziemy spraszać i pół przedszkola, będą gry, zabawy, konkurencje, cuda na kiju…ale póki co, zadowalam się (i na szczęście jubilaci również) po prostu dobrym jedzeniem, dekoracjami i prezentami.

Jak się zabrać za organizację takich urodzin?

Już ja Ci tu wszystko wytłumaczę.

Każdy taki projekt urodzinowy zaczynam od zbierania inspiracji i pomysłów na Pintereście.

Masz tam konto?

Jeśli nie, to zachęcam, no, chyba że już i tak za dużo czasu spędzasz przed smartfonem, to lepiej sięgnij po książkę, serio. Bo świat Pinteresta potrafi wciągnąć. Ale potrafi też bardzo pomóc.

Moją tablicę z zebranymi pomysłami na Train Party znajdziesz tu: https://pl.pinterest.com/beniafranek/train-party/

Zbieram co mi się podoba, a potem selekcjonuję co w rzeczywistości jestem w stanie zrobić 😂

Potem rozrysowuję to sobie wszystko w planerze (możesz zobaczyć te notatki w mojej wyróżnionej Insta Relacji)

No to chodźcie, pokażę Wam co i jak zrobiłam.

Świętowaliśmy w piątkę: jubilat, siostra, mama, tata i pies 😉 Tak, on jest pierwszy do łapania okazji jak okruchy spadają ze stołu…

Generalnie kolorystyka była niebiesko-czerwono-biała. Trochę jak kolory z flagi francuskiej. Albo amerykańskiej. Albo brytyjskiej. Ale serio, przyjęcie nie miało żadnego politycznego charakteru, whatsoever.

Pozwólcie, że zaczniemy od dekoracji.

*DEKORACJE*

Banner to dla mnie must – MUSI coś wisieć na ścianie 😉 i chociaż miałam jeszcze w planie balony to i tak sam napis jest good enough. Hubert jak widział jak drukuję te literki to z radością i zaangażowaniem wołał „gagon! gagon!” (w wolnym tłumaczeniu: WAGON).

Wiecie duuużą pomocą są tzw. free printables, czyli różne materiały, które można za darmo ściągnąć i wydrukować, do użytku osobistego. Ja te wygooglowałam. Tu jest ich źródło.

Na dole widzicie piękną girlandę, z której jestem wielce dumna 😀

Zrobiona jest z gładkiej bibuły, którą kupiłam w Auchanie (poza złotą, która jest pozostałością z innego kompletu zakupionego kiedyś przez Allegro). A na tej stronie znalazłam tutorial jak ją wykonać.

Na pintereście wpadł mi w oko pomysł na wagoniki z przekąskami. Miałam natomiast problem ze znalezieniem odpowiedniej wielkości lokomotywy, która by te wagoniki „ciągnęła”. Kurczę, szukałam i wszystkie były tycie! Włączyła mi się lekka panika, że pomysł nie wypali. Na ratunek przyszedł wujek Google, poklepał mnie po ramieniu pocieszająco i powiedział „weź Ty, kochana, wyluzuj i po prostu wydrukuj, o masz tutaj”. I podrzucił mi taki oto fantastyczny „model” pociągu do wydrukowania, wycięcia, sklejenia i pomalowania. Można nawet go przygotować ze starszym rodzeństwem jubilata! 😊

Bardzo spodobało mi się, że ten pociąg z przekąskami jedzie po torach (w oryginalnym pomyśle na Pintereście), więc kupiłam na Allegro taśmę klejącą z torami (widziałam też podobną w Tigerze).

*MENU*

Tort zrobiłam sama, ale już od pewnego czasu idę na łatwiznę i zamawiam opłatek z nadrukiem na Allegro. Hubson był absolutnie zachwycony kiedy przy śpiewaniu „Sto lat!” zobaczył, że na torcie ma lokomotywę parową!

Tort i kapkejki (babeczki) są dwoma „must have’ami”, które absolutnie muszą być u mnie na stole urodzinowym, jeśli mówimy o kategorii „słodkie”. Te były waniliowe, z malinami w środku, a krem z mascarpone i bitej śmietany zabarwiłam na niebiesko, żeby korespondował do ogólnego motywu urodzin.

Ponieważ miałam wykrawaczkę w kształcie pociągu, to żal byłoby jej nie wykorzystać 😉 zatem na stole wylądowały kruche ciasteczka z lukrem.

Zajrzyjmy do tego pociągu z przekąskami, shall we? Co my tu mamy…

Coś dla dorosłych ➡ koreczki (bo przynajmniej moje dzieci nie czają jeszcze tego imprezowego fenomenu), spotykające się z jako takim dziecięcym zrozumieniem ślimaki z ciasta francuskiego z serem i salami (przepis na stronie Winiary (Winiar? Winiary? Winiarów? Aaaa!), no i bezproblemowe herbatniki w kształcie zwierząt („a w jednym krowy, a w drugim konie…” 😉) oraz kabanosy („a w trzecim siedzą same grubasy, siedzą i jedzą tłuste kiełbasy” 😉).

Popcorn, zainspirowana, umieściłam w rożkach…a tak naprawdę w czapeczkach urodzinowych kupionych na allegro. Po prostu wyciągnęłam z nich gumkę. A w czym one stoją? Cóż. Zdesperowana 😂 ciutkę podrasowałam mój stojak na cake popsy robiąc w nim odpowiednie otwory, które (jakimś cudem!!) przytrzymały dosyć stabilnie te rożki na prażoną kukurydzę. Powiem Wam w sekrecie, że ten stojak to pudełko po chusteczkach higienicznych, wypełnione styropianem. Ale life hack, co???

Piciu, „ciupcie” (tak mój syn mówi na piciu i jakoś po drodze przestałam szukać w tym jakiejś logiki) to sok z czerwonych owoców. Od razu tu nadmienię, że butelki pochodzą chyba z Ikei, a słomki z różnych Tigerowo-Allegrowych polowań.

Żeby wypełnić wszelką wolną przestrzeń na stole, zachęcam do postawienia misek lub miseczek z owocami, orzechami, a jeśli macie keine grenzen to i żelkami i cukierkami.

A teraz spójrzcie: widzicie na butelkach te etykietki „Choo choo”? I podobne toppery na babeczkach? Są to właśnie free printables, które wyszukałam, własnym sumptem wydrukowałam i przykleiłam. Prawda, że fajne? Znajdziecie je tutaj.

Niebieskie gwizdki-trąbki (jak to się zwie?), serwetki z Tomkiem, talerzyki i plastikowe, kolorowe sztućce – wszystkie wyszukane i kupione na Allegro. Tak samo jak obrus, który jest biały. BIAŁY, powiadam, nie kosmicznie srebrny, jak wyszło na zdjęciu!

*STRÓJ*

No i jeszcze dla mnie osobiście gwóźdź programu – mały pan maszynista 😁 Mega, mega, mega się zainspirowałam tym zdjęciem i bardzo chciałam dla Hubsona coś podobnego przygotować. Najprościej było znaleźć czerwoną bandankę, jeśli chodzi o wszystko od szyi w dół, miałam w domu i body, i spodnie, które mnie satysfakcjonowały, ale CZAPECZKA???? Matko i córko! Czapeczki się mega naszukałam. Wpisywałam różne rzeczy do wyszukiwarki „strój maszynisty”, „kostium konduktora”… no i lipa, nic nie było!

A wiecie, jak ja się na coś uprę, to nie ma mocnych. Szukam do upadłego. Już, już jeździłam do sklepu z materiałami, żeby uszyć. Uszyć igłą i nitką, bo ja przecież szyć nie umiem. Ale czapeczka musi być. Musi!

Jejku, już sobie myślałam, że i na czapeczkę może znajdę jakieś free printable 😂 gdy tu nagle…w Auchanie…kupując bibułę do girlandy…w dziale dziecięcym…zobaczyłam JĄ!!! Aaaaaaa!

Czapeczka prawie idealna jak na realia polskiego asortymentu kostiumowego! Już nie chciało mi się odszywać „good vibes”, stwierdziłam, whatever, maszynista będzie luzakiem 😂 I udało się Huberta namówić, żeby na chwilę ją założył.

Uff, spełniona mama!

Wiecie, takie urodziny to sporo pracy, ale ja nie narzekam. Przygotowanie ich dało mi mnóstwo frajdy, a efekt końcowy jubilatowi dał dużo radości.

Ten gość specjalny bardzo chce zwrócić na siebie uwagę 😂 Łucka, Ty się zastanawiaj jakie urodziny TY byś chciała!

Kończąc, chciałam podziękować mojemu mężowi, za to, że kiedy trzeba było to w czasie przygotowań tego przyjęcia przytrzymywał dzieci w pokoju dziecięcym pod groźbą niepuszczania Pidżamersów do końca miesiąca, miał do mnie dużo cierpliwości, latał do sklepiku na dole po herbatniki w kształcie zwierząt, a na koniec jeszcze też pochwalił dzieło. 😊 My heart is full!

A Wam jak się podoba? Co Wy robicie kreatywnego, żeby zająć czymś ręce i myśli? A jeśli macie dzieci, to na co aktualnie mają one fazę?

Kategorie
Dom

Wieniec wiosenny

Cześć! 😊 Jak się masz? Cieszę się, że możemy znów się tu „zobaczyć” 😊

Słuchaj, Ty i ja wiemy jaki jest temat #1 absolutnie wszędzie: w internetach, memach, newsach, rozmowach z rodziną i znajomymi… 🙄 Co powiesz na mały detoks od tego wszystkiego?

Wiesz, nie o to mi chodzi, że bagatelizuję zagrożenie czy coś, nie, nie! Ale czy Ty nie masz dość? JA mam. Zachowuję ostrożność zgodnie z zaleceniami. I nie zgadzam się na życie w strachu. Ufam.

I w wolnych chwilach scrolluję sobie na Instagramie. Ostatnio natknęłam się na profil, który bardzo lubię, KJP – amerykańskiego fotografa i założyciela marki Kiel James Patrick. I on o tej sytuacji pisał tak:

I know it seems impossible to escape an inescapable aspect of our lives, but that doesn’t mean we have to sink into the despair. Although it’s no time to run from our problems, there’s always time to run to what makes you happy, even if it’s just for a minute or two.

Czujesz to? Innymi słowy: nie wpadaj w rozpacz, respektuj „wroga” i rób to, co daje Ci radość. Na tyle na ile to jest możliwe.

Ten wpis dodał mi skrzydeł! A że jednocześnie zaświeciło słońce, zawitała wiosna, WIOSNA, ludzie(!!), to stwierdziłam, że więcej sygnałów nie potrzebuję i zabieram się za coś twórczego.

Uwielbiam dekorować. Parę lat temu zachwyciłam się wieńcami na drzwi i zaczęłam je robić – po prostu tak jak potrafię. Nie jestem pro (jeszcze 😉), pewnie są jakieś sprytniejsze metody na zrobienie czegoś w związku z takim wieńcem, ale póki co używam takich sposobów jakie znam i takich „składników” jakie mamy dostępne w PL. I dużo rzeczy albo robię na czuja albo podglądam na YT 😉

Pokażę Ci krok po kroku jak zrobiłam taki oto wieniec z okazji wiosny 😊

Jeśli DIY/prace manuale są bliskie i Tobie, gorąco zachęcam do spróbowania. Jedziemy!

Potrzebne Ci będą:

  • Wianek-podkład z pędów winobluszcza LUB (to co ja zrobiłam) świeże, giętkie gałązki i drewniany tamborek do haftowania (popatrz, popatrz jak można go fajnie wykorzystać) lub inne stabilne koło, do którego można owe gałązki przymocować,
  • Sztuczne kwiaty i liście – ja wybrałam tulipany (12), gipsówkę (1) i trawę (1). Wszystko plastikowe i do kupienia w Coście lub Auchan (i na pewno w wielu innych miejscach),
  • Drut florystyczny,
  • Pistolet na gorący klej (i wkłady, oczywiście),
  • Żyłka (taka wędkarska 😁),
  • Mały sekator,
  • Wstążka,
  • Nożyczki.

Mój drogi, moja droga, przygotuj sobie trochę miejsca; umyj stół; znajdź przedłużacz, jeśli pistolet do kleju ma krótki kabel (tak, tak, ja szukałam gorączkowo na ostatnią chwilę 😅) i kartkę papieru/gazety, żeby klej ewentualnie skapywał niekoniecznie bezpośrednio na blat (o to akurat zadbałam zawczasu 😁).

Do dzieła!

1. Jeśli jesteś tym szczęściarzem, któremu udało się dostać piękny wieniec z pędów winobluszczu, zazdro. Możesz przejść do punktu 2. Jeśli masz przed sobą tamborek i gałązki, to chwyć jeszcze drut florystyczny. Bierz po 1-3 gałązki na raz, przykładaj do tamborka i owijaj drutem w 2-3 miejscach, żeby te gałązki przymocować. Przecinaj drut sekatorkiem. Powtarzaj procedurę tak długo, aż będziesz zadowolony/zadowolona z efektu/grubości wieńca (lub aż Ci się skończy drut florystyczny 🤦‍♀️ wtedy z pomocą przyjdzie Ci żyłka wędkarska. Też daje radę).

2. Rozłóż kwiaty i liście przed sobą. Zobacz, te łodygi nie będą Ci potrzebne. Odetnij sekatorem główki kwiatów, zostawiając jakieś 5 cm łodygi. Ja zostawiłam 4 tulipany z liśćmi, reszcie obcięłam głowy. Jak Królowa Kier 🙊 (z Alicji w KC, ma się rozumieć).

3. Gipsówkę też potnij na mniejsze części i trawę też na mniejsze sekcje. Drobniejszymi częściami łatwiej się operuje.

4. Podłącz pistolet na gorący klej do prądu i postaw go na kartce – niech się rozgrzewa. Acha, myślę, że pamiętasz, żeby włożyć do niego wkład z klejem 😉

5. Teraz zrób wersję próbną: ułóż elementy od góry do środka i od dołu do środka. Jakbyś patrzył na tarczę zegara: od 12 do 9 i od 6 do 9. Tak żeby elementy zgrabnie na siebie nachodziły. Ja zaczęłam od trawy, potem kwiaty z liśćmi naprzemiennie z gipsówką i główki kwiatów na zmianę z gipsówką. Wiesz, tutaj możesz naprawdę pokombinować jak Ci się podoba. Zostaw tylko w środku miejsce na kokardę.

6. No, to skoro już ustaliłeś/ustaliłaś układ, to teraz możesz cyknąć fotę, żeby mieć ściągę, lub po prostu zapamiętać co i gdzie. Bo teraz to wszystko ściągamy i będziemy przyklejać.

7. Ostrożnie zacznij przyklejać gorącym klejem trawę, kwiaty itd. Zaczynając od góry (godz. 12) do środka i potem od dołu (godz. 6) do środka. Czasem będziesz potrzebował/potrzebowała przytrzymać chwilę element, który mocujesz, żeby klej zastygł. Powoli, nie stresuj się, jeśli coś się krzywo przyklei, to zazwyczaj jak już wyschnie to będziesz mógł/mogła ostrożnie zdemontować (lub przeciąć sekatorem i zakamuflować to miejsce jeśli trzeba innym kwiatkiem).

8. Jeśli już tutaj dotarłeś/dotarłaś, gratuluję! 😊 Możesz już oddychać spokojnie, bo została nam tylko kokarda. Ja się uparłam, że chcę jakąś bardziej okazałą, więc po prostu zrobiłam najpierw jedną, a potem na niej zawiązałam drugą i tak mi wyszła kokarda z czterema…uchami? Ramionami? Tudzież innymi częściami ciała. Przymocowałam ją również gorącym klejem, na środek „pasa zieleni”.

9. No i teraz popatrz. Widzisz jakieś dziury? Coś niespójnego? Może jakąś wielką plamę zaschniętego kleju gdzieś pomiędzy? 🙄 Luzy arbuzy, odetnij kawałek np. gipsówki i wetknij gdzie trzeba, ładnie zasłoni niedoskonałości.

Ta daaaam! Zrobione! 😊

Zostaje kwestia zawieszenia 😁

Jedna z moich ulubionych Instagramerek powiedziała kiedyś, że jeśli chcesz dekorować dom i co jakiś czas te dekoracje zmieniać, musisz się pogodzić z tym, że będziesz miała w domu dziurki po gwoździach.

Tak więc ja mam od kilku lat, na górze drzwi, od wewnątrz, wbitego pionowo gwoździa. Wbity po prostu na chama, trzyma mi wszystkie moje wieńce. Świetnie się spisuje 😊 No, chyba że macie taki fantastyczny wieszak na wieńce. To wtedy akty przemocy wobec drzwi nie są konieczne.

Anyway! Ostatnie dwa kroki to zawiązanie żyłki na górze wieńca i zamocowanie całej konstrukcji na gwoździu. Zrób kilka pętelek, just to be sure.

I tyle! To jeszcze wyjdź przed drzwi popodziwiać swoje dzieło 😊

O! I jeśli zdecydujesz się zrobić, pochwal się w komentarzach! A może masz już w domu jakąś inną wiosenną dekorację? Pokaż, pokaż! 😊