
Hej mój Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko!
Cieszę się, że tu zajrzałeś/zajrzałaś!
Jak tam u Ciebie leci?
Ja się powoli budzę ze snu świątecznego 😉 Jeśli mnie śledzisz na IG, to wiesz, żem zakwarantannowana – niemalże zapuszkowana we własnym mieszkaniu – do połowy kwietnia! Coś dla mnie strasznego, a jednocześnie coś, co mi TYLE dało!
Przede wszystkim: zwolniłam tempo! Trochę świątecznie, trochę mimowolnie-kwarantannowo, ale mam też takie podejrzenie, a może nawet nadzieję, że to dzięki łasce i dzięki kilku książkom, które trafiły w moje ręce. Zwalniam tempo, przesuwam trochę punkt ciężkości w życiu – czuję, że tego mi trzeba!
Ale dobra, już dobra!
Jedna z książek, która TAK na mnie wpłynęła ostatnio to urocza, pięknie wydana książka Agnieszki Stefaniuk „Jak to ogarnąć? Praktyczny poradnik zarządzania szczęściem”.
Słuchajcie!
Śledzę Agnieszkę na IG (Family Fun by Mum) i PAMIĘTAM ten okres premiery książki i PAMIĘTAM jaka byłam SCEPTYCZNA 😂 „O nieee…kolejna książka o tym, że dzieciom trzeba pomagać nazywać ich uczucia i emocje i jakie to ważne?? No, thank you!” 😂 – tak sobie wtedy o niej myślałam 😅.
No, ale…ciekawość wzięła górę 😂😅 i ją po kilku miesiącach od premiery kupiłam.
Jakież było moje pozytywne rozczarowanie, jak zaczęłam ją czytać!
Słuchajcie, do rzeczy! A nawet: do trzech rzeczy!
3 rzeczy, które musicie wiedzieć o tej książce
1) To nie jest taka zwykła książka parentingowa. To jest pierwsza książka, którą czytałam, która dała mi BIG PICTURE macierzyństwa.
I sporo zmieniła w moim patrzeniu na tę rolę w moim życiu.
U mnie na półkach znajdziecie sporo książek o różnych aspektach wychowywania dzieci, czy może o różnych problemach wychowawczych, z którymi przyszło mi się mierzyć 😜, ale ŻADNA z tych moich mądrych książek nie patrzy na macierzyństwo z tak szerokiej perspektywy.
To, do czego Agnieszka zachęca w swojej książce:
– do popatrzenia na rodzinę jako na drużynę,
– do spojrzenia inaczej na swoją rolę jako mamy,
– do tego, żeby zdefiniować wartości, według których chcielibyśmy nasze dzieci wychować
to wszystko tak mi w duszy gra!
Bo, kochani moi, myślę sobie, że ja się Wam do czegoś przyznam: nie mam planu wychowawczego! 🙈 Ajć! W sensie, NIESTETY przyznaję się do tego i dzięki tej książce to widzę, że działam bardzo REAKTYWNIE zamiast proaktywnie. Takie wychowanie na łapu-capu. Że jak się pojawia problem, trochę panikuję to kupuję kolejną książkę, mając nadzieję, że tym razem załapię jak to się robi, to to całe mamowanie.
A tym czasem i to trzeba robić i czegoś jeszcze nie zaniedbać: zadać sobie pytanie – czego ja właściwie chcę moje dzieci nauczyć? Do jakich wartości ja chcę je wychować?
I może to brzmi jakoś bardzo filozoficznie, ale wiecie co? Mam serdecznie dosyć wychowywania dzieci w stylu yolo: „jakoś to będzie”, „zobaczymy co z tego będzie (co z niej wyrośnie??)”. Czuję całą sobą, że potrzebuję zamknąć oczy i – koniecznie w ciszy!! – zastanowić się 🧠 nad odpowiedzią na takie pytanie: jaka chciałabym, żeby była nasza rodzina?
I to jest jednocześnie empowering i frightening jak wiele, wieeeele zależy ode mnie jako mamy – od tego na ile ja sobie to w głowie poukładam, powyobrażę i przemodlę 🙏.
Ten big picture, ta szeroka perspektywa, to wzięcie kroku do tyłu, żeby zobaczyć co ja właściwie maluję , to jest coś, czego ja absolutnie bardzo potrzebuję!
(This calls for a solo trip, btw!)
2) To kto jest dla mamy najważniejszy? Mąż.
Patrzcie na to:
„Szczęście rodziny – i Twoje też – w największym stopniu zależy od udanej relacji między rodzicami”.
I np. na to:
„W każdym okresie małżeństwa mąż powinien być najważniejszy dla żony, a żona dla męża”.
Nie jest to dla mnie nowość – ta kolejność w priorytetach – ale tak się cieszę, że tyle razy w książce jest to podkreślone! Zastanawiam się czy takie myślenie w ogóle jest w modzie? Że w życiu mamy najważniejszy powinien być właśnie mąż! Nie dziecko!
Powstrzymajcie swój bulwers, bo to nie znaczy, że dziecko nie jest ważne, wręcz przeciwnie! Ale TAK mi się podoba jak autorka wskazuje i udowadnia jak zadbana relacja małżeńska 👱♀️💖🧑 przekłada się na szczęście dziecka – na szczęście rodzinne.
To, że nie trzeba mnie do tego przekonywać, nie znaczy, że robię to w 100% dobrze – bo jest co poprawiać, podejrzewam, że jak w każdym małżeństwie. Ale tak czuję to w trzewiach, że tak! Że dbanie o relację ze współmałżonkiem to nie jest coś, co zostawiamy na czas, aż dzieci podrosną, że o to trzeba dbać stale. I naprawdę nie trzeba niczego spektakularnego, zresztą, pandemia nam wiele spektakularnych możliwości zabrała, ale chodzi o drobne gesty, dobry czas, w sumie o te pięć języków miłości, nieprawdaż? Ważne!
3) Nie ma, nie ma, weź kartkę i pisz – czyli konkretne zadania.
Mocną stroną książki jest to, że są tu bardzo konkretne rzeczy do zrobienia, moi mili! Tak, taaaak, nie przerabiamy tylko teorii! Autorka zadaje wiele rzeczy do przemyślenia, spisania i przedyskutowania z mężem. Ja sobie zapisywałam na końcu książki ile zadań mnie czeka jak już będę mogła usiąść w ciszy na dłużej niż odcinek kreskówki 😂: 13!! 13 zadań! A na pewno coś ominęłam…🤦♀️
I tak mi się podoba, że te zadania od Agnieszki każą zajrzeć w głąb. W głąb siebie, w swoje marzenia, w wizję swojej rodziny – i to co wypracujesz, wyobrazisz sobie będzie punktem wyjścia dla wielu, wielu decyzji. Nie zatrzymujemy się na czytaniu, tylko wprowadzamy konkret!
Powiem Wam coś jeszcze. Na te moje przemyślenia i plan działania ja założyłam specjalny zeszyt 😁. Ma oczywiście szumnie brzmiącą nazwę „Notatki z macierzyństwa”. Pierwszy wpis jest o tym, dlaczego ten zeszyt w ogóle powstał. Drugi jest o tym, że na starość bardzo bym chciała dalej dobrze słyszeć (napisałam to po dniu pełnym wrzasków moich małych Nazguli – z różnych powodów).
Ale będzie w nim również a przede wszystkim miejsce na właśnie takie rozwiązywanie zadań od Agnieszki.
Spisanie wizji, skonkretyzowanie wartości, brainstorming sposobów, podział obowiązków – ach, ach, już zacieram ręce!
Kochani, polecam Wam tę książkę! Czuję, że daje taką solidną i mądrą podstawę. A mając dobrą podstawę i ten punkt przed oczami, do którego dążymy, ten cel, który chcemy osiągnąć, nasze działania jako rodziców zaczną być bardziej poukładane i sensowne. Tak mi mówią moje trzewia 😉
A może już ktoś z Was ją czytał? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach! 😊