Kategorie
Rozkminy

Solo trip – dlaczego co roku wyjeżdżam sama?

9 powodów, dla których warto czasem wyjechać samemu, co można na takich wyjazdach robić i krótka historia jednego solo tripa.
Nie, nie jest to opcja tylko dla luzerów, wyrodnych żon i matek, samotników, dziwaków czy pustelników.

Cześć Czytelniku! Hej Czytelniczko!

Miło mi, że wpadasz! 😊

Opowiem Wam dzisiaj o takim moim, na początku dziwnym (jak dla ekstrawertyka), doświadczeniu – wyjazdach solo.

Mam taką swoją (strasznie długą, bo trzyletnią 😜) tradycję, że co roku wyjeżdżam sama na 2 dni, gdzieś za Wrocław.

Tak jest, sama.

Tak, dzieci zostają w domu. Z tatą.

Już to słyszę: „Ło matko i córko! Toż to nie wypada! Co sobie teściowie pomyślą? Dzieci zostawiasz??? A co mąż na to?”

A ja na to: „sorry, Batory. Mąż co roku wyjeżdża z kolegami w góry. Na cały weekend. Heloł! I jakoś on nie ma second thoughts. Jego nikt nie osądza i jemu nikt się nie dziwi. To czemu ja nie mogę?”

Poza tym, wierzcie mi, każdemu, kto wiedzie intensywne życie, czy to zawodowo czy to rodzinnie (czasem both!) przydałoby się wyjechać samemu! Jak palec! I zaznać trochę spokoju. Nawet świętego spokoju.

I wiem, że część z tych rzeczy, które ja robię na solo tripach, ktoś inny może zrobić w domu, ale ja znam siebie. Nawet jeśli wygonię swoich na caaaały dzień na działkę do dziadków, to będę patrzyła na to mieszkanie i będę. Widziała. Co mam do posprzątania. I na samym obserwowaniu się nie skończy, if you know what I mean. Macie tak też? 😂

Dlatego potrzebuję, potrzebuję wyjeżdżać i pozwalam sobie na coroczny taki krótki wypad, żeby zająć się tylko własnymi sprawami – u mnie na tapecie jest zawsze rozwój zawodowy, bo przez bardzo długi czas był on dla mnie po prostu MEGA zagadką.

Ale warto czasem wyjechać solo nawet jeśli ma się poukładane życie zawodowe, serio! 😁

Podam Ci teraz, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, listę 9 rzeczy, których możesz doświadczyć w czasie wyjazdu solo. Zastanów się, może to właśnie coś, czego potrzebujesz!

1) Spotkasz się ze swoimi myślami.

Często na co dzień ich nie słychać. Albo są przerywane radosnymi okrzykami dzieci, albo milionem innych bodźców. I wiem, że to frazes, ale naprawdę potrzebujemy czasu, żeby usłyszeć własne myśli. Tyle w nich ważnych odczuć, jakichś intuicji, może lęków, marzeń. W tej pędzącej codzienności po prostu ciężko to zauważyć.

2) Spotkasz się z Bogiem.

Dla mnie zawsze te wyjazdy otwiera modlitwa. Poświęcam ten czas, ofiarowuję go Bogu. Nawet jeśli decydujesz się, że będziesz po prostu odpoczywać, że nie masz żadnych planów do zrealizowania, żadnych rozkmin zawodowych, ani rzeczy do przemyślenia i chcesz po prostu pooddychać innym powietrzem, popatrzeć na inny skrawek nieba – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten odpoczynek ofiarować Bogu.

3) Spotkasz się z przyrodą.

Wybieram pensjonaty/hotele przy lesie, przy parku. Zawsze sobie zaplanuję mnóstwo do roboty, ale staram się chociaż godzinę poświęcić na spacery na łonie natury. Zachwycam się lasami, łąkami, bliskością gór.

4) Zatęsknisz, docenisz.

Zawsze chwilę zatęsknię za rodzinką w czasie tego wyjazdu (zastanawiam się: kiedy indziej doświadczę takiej tęsknoty? (Może dopiero jak dzieci będą same wyjeżdżały?) A przecież ta tęsknota prowadzi do wdzięczności.) I docenię po raz kolejny męża, teściów, to co mam, to, że mam gdzie i do kogo wracać.

5) Porobisz zdjęcia.

Biorę aparat lub telefon, idę w przyrodę i chwytam chwilę. Nie mam wielkich zdolności fotograficznych. Kiedyś robiłam dużo zdjęć kulinarnych i dawało mi to frajdę. Teraz cieszy mnie przyzwoicie zrobione zdjęcie krajobrazu, widoku z okna, pojedynczego kwiatka w przybliżeniu, na tle reszty łąki. Patrzę na nie i się uśmiecham: ja to uchwyciłam.

6) Nadgonisz z czytaniem.

Lista książek, audiobooków, e-booków, które mam ochotę zabrać na taki solo trip jest tak długa, że śmieję się, że to program na wyjazd tygodniowy! 😜 Ale ograniczam się bardzo, biorę zazwyczaj jedną książkę i ten czas, który wieczorem spędzam w pokoju hotelowym, leżąc na brzuchu na łóżku z nosem w książce jest BEZ-CEN-NY.

7) Ułożysz plan.

Wyjazd solo to też idealny czas na planowanie. Tworzenie w głowie i na papierze. Polecam wzięcie notesu, kolorowych cienkopisów i zakreślaczy, bo ułatwiają odnajdywanie się potem w gąszczu notatek. To też dobry czas na zaplanowanie zmiany.

8) Poukładasz na nowo priorytety.

Często w wyniku spotkania z własnymi myślami i z Panem Bogiem potrafimy spojrzeć na nasze życie, i zrobić taki jakby rachunek sumienia. Ja kminię w ten sposób: co MYŚLĘ, że jest moimi priorytetami, a co mówią o tym moje DECYZJE? Czy one są spójne z tą kolejnością priorytetów, którą mam w głowie? Ha! U mnie nieraz było tak, że łapałam się na tym, że moje wartości w głowie mają się nijak do moich rzeczywistych wyborów.

9) Powrócisz do wspomnień z dzieciństwa.

Ja nie miałam babci (ani w zasadzie żadnej bliskiej rodziny) na wsi, ale na swoim pierwszym solo tripie 5 min od pensjonatu była polana przed lasem. Siadłam w wysokiej trawie, zamknęłam oczy, przysłuchiwałam się odgłosom natury i myślami wróciłam do czasów, (ha!) zdaje się, gimnazjalnych i do pewnych rekolekcji w Idzikowie i do bardzo ważnej wówczas modlitwy odmówionej w podobnych okolicznościach przyrody. Dobrze się czułam z tym wspomnieniem i podziękowałam Bogu za tamten czas.

UWAGA, będzie opowieść.

Spróbuję krótko, OK? 😉

Mój pierwszy wyjazd solo był efektem frustracji, że 1) Krzysiek wyjeżdża, a ja nie, 2) miałam mocno poplątane w głowie co ja mam właściwie robić z tym moim życiem zawodowym. Pojechałam do Międzygórza, do przeuroczego pensjonatu, za którym był las po jednej stronie i pola po drugiej stronie. Wzięłam ze sobą audiobook „Rób to co kochasz” autorstwa Arkadio i słuchałam, i robiłam notatki, i lałam łzy, bo ileż tam było tego co siedziało we mnie w środku! Ile nazwanych moich lęków i blokad. Ile słów, na które otwierały mi się szerzej oczy ze zdziwienia, że sama na to nie wpadłam. Wtedy właśnie usłyszałam, BANALNE, ale dla mnie w tamtym czasie przełomowe

„albo stoisz w miejscu, albo wykonujesz ruch”.

W tamtym czasie byłam na rozdrożu zawodowym i BARDZO bałam się dokonania złego wyboru. Bałam się spudłowania. Straty czasu i pieniędzy na edukację, i potem ścieżkę zawodową, która okaże się nie dla mnie. No i tak stałam, i patrzyłam się na te dwa drogowskazy w przeciwnych kierunkach i paraliżował mnie strach, i totalnie nie wiedziałam, co mam robić. Więc robiłam NIC. Stałam i kręciłam się w miejscu, i kminiłam, a czas i tak upływał. No i wtedy te słowa: „albo stoisz w miejscu, albo wykonujesz ruch”.

I dalej:

„nie bój się popełniać błędów. Bóg rozliczy Cię, człowieku, z miłości i talentów. Nie bój się, więc, tego, że rozminiesz się z Jego wolą, bo Bóg wysyła różne zaproszenia. (…) Działaj w zgodzie ze swoim sercem i wykonuj ruchy, a każdy błąd niech przeradza się w konkretną lekcję na drodze ‘Rób To Co Kochasz’”.

Po wylanych łzach, po modlitwie, rozpisałam sobie za i przeciw dwóm kierunków studiów podyplomowych, rozrysowałam potencjalne możliwości pracy w obecnej korpo po każdym z tych kierunków, znowu przemodliłam i podjęłam decyzję. „Przypadkowo” kościół w Międzygórzu jest pod wezwaniem św. Józefa – patrona osób pracujących. Poprosiłam go tam o wstawiennictwo.

Od tamtej pory wiele się zmieniło. Mimo że zrobiłam podyplomówkę, to wcale nie pracuję w tej branży. Ale nie żałuję – podjęłam decyzję i spróbowałam, i widzę jak każdy mój krok, nawet (po ludzku) chybiony, prowadzi mnie do lepszego zrozumienia siebie, swojego potencjału i odkrywania Bożego planu na moją ścieżkę zawodową.

Bez wyjazdu solo, bez słuchania tych słów w ciszy, spokoju i bez rozproszeń, bez Bożego natchnienia po tym audiobooku, kto wie gdzie byłabym dzisiaj?

A co Ty myślisz o takim wyjeździe solo? Odnalazł(a)byś się w takiej sytuacji? A może praktykujesz solo tripy? Napisz w komentarzu! 😊

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s